Larwy w obiedzie poznańskich uczniów. Szkoła i firma cateringowa już po kontroli Sanepidu
Sytuację opisywaliśmy w środę, po zgłoszeniu naszej Czytelniczki.
Wracamy do sprawy larw, które znalezione zostały kilka dni temu w obiedzie uczniów poznańskiej szkoły. W Szkole Podstawowej Społecznej nr 2 na osiedlu Wichrowe Wzgórze wczoraj dzieci otrzymały na obiad kaszę zawierającą gniazda larw nieznanego pochodzenia. Pani dyrektor, uznała, iż nie jest to problem, nie należy informować o zdarzeniu rodziców, nie zachowała zasad BHP oraz stwierdziła, że nie ma powodu zawiadamiać Sanepidu - pisała nasza Czytelniczka.
Natychmiast skontaktowaliśmy się ze szkołą. Dyrekcja szkoły dementowała informacje, że nic w tej sprawie nie zrobiono. Naturalnie natychmiast zabroniłam, by takie jedzenie zostało podawane uczniom. Nasza pani inspektor BHP zabezpieczyła robaka do badań i zgłosiła sprawę w Sanepidzie. Wykonana została też dokumentacja zdjęciowa. Ponadto natychmiast podjęliśmy też kroki, zmierzające do zerwania współpracy z firmą cateringową, która obecnie obsługuje naszą szkołę. W porozumieniu z rodzicami szukamy już kolejnej - mówiła nam w środę Iwona Gertig, dyrektor "Społecznej Dwójki" na os. Wichrowe Wzgórze 114 w Poznaniu.
Później w materiale "Gazety Wyborczej" dyrektorka administracyjna Jolanta Hojan uznała nasz tekst "za niewiarygodny", wypierając się, by szkoła udzielała w tej sprawie komentarza. "Wszystko, co szkoła powinna zrobić, zostało zrobione. Szuka pani taniej sensacji" - mówiła w rozmowie z dziennikarką gazety. Dodała, że placówka nie będzie komentować sprawy. Następstwem naszej publikacji, jak ustalili dziennikarze "Wyborczej" był list dyrekcji do rodziców, w którym dyrektorka szkoły Iwona Gertig miała informować, że robaka w kaszy znalazł uczeń. "Wydałam dyspozycję, żeby kaszę wyrzucić i podawać dzieciom tylko mięso" - cytowała treść listu "Gazeta Wyborcza".
Sanepid już w środę potwierdził, że otrzymał takie zgłoszenie od przedstawicieli szkoły i natychmiast zlecono kontrolę w obu placówkach. Jak się dowiadujemy inspekcja już się zakończyła. Zarówno w szkole, jak i na terenie firmy cateringowej nie znaleźliśmy nic niepokojącego. Tej partii kaszy, które w minionych dniach trafiła do szkoły już nie było. Inne zostały sprawdzone i okazało się, że nie doszło do porażenia tych produktów - mówi nam Cyryla Staszewska, rzeczniczka poznańskiego Sanepidu. Przekazana nam do badań larwa, to prawdopodobnie larwa wołka zbożowego- dodaje.
Sanepid zapowiada, że to nie koniec działań w tej kwestii. Teraz kontrola zostanie przeprowadzona u producenta produktu oraz wszystkich magazynów, gdzie mógł przebywać. Inspektorzy będą ustalać w jaki sposób i gdzie mogło dojść do porażenia - kończy.