Poznański żużel nad przepaścią: miasto cofa dotację, prezes fakturuje stowarzyszenie
Poznańskie Skorpiony znalazły się w trudnej sytuacji, a atmosfera wokół klubu gęstnieje. Odkrywamy kulisty jego działalności.
Lata 2012-2016 to w przypadku poznańskiego żużla biała plama. Powodem braku drużyny w rozgrywkach ligowych była m.in. kwestia stadionu, który ostatecznie przeszedł we władanie miasta. Dzięki zaangażowaniu środków samorządowych, także Budżetu Obywatelskiego, przypominający ruinę obiekt udało się doprowadzić do stanu na tyle sensownego, że w 2016 roku gościł on ekstraligową drużynę Sparty Wrocław.
Od początku w reaktywację żużla zaangażowany był Arkadiusz Ładziński, który stanął na czele Poznańskiego Stowarzyszenia Żużla. Jego wieloletnia działalność na tym stanowisku to momenty wzlotów i upadków. Wszystko składa się jednak na obecny obraz klubu z Golęcina, który stoi nad przepaścią. Arkadiusz Ładziński ma swoje zasługi dla poznańskiego żużla, ale w stowarzyszeniu od dawna nie dzieje się najlepiej, a ostatnie doniesienia to po prostu przełamanie zmowy milczenia.
Faktury od prezesa
Od powstania stowarzyszenia panował w nim kult wolontariatu, wszyscy pracowali społecznie. Także zarząd (obecnie oprócz Ładzińskiego jest w nim jeszcze jedna osoba) od początku istnienia nie pobierał wynagrodzenia za swoją pracę. - Zwracaliśmy uwagę, że jakaś forma wynagrodzenia zarządu powinna być ustalona, bo na wszystkie zarzuty komisji rewizyjnej, że w papierach stowarzyszenia panuje bałagan, zarząd odpowiadał, że nie ma czasu, bo poza pracą społeczną musi też pracować zawodowo - powiedział nam Andrzej Trzmiel, jeden z założycieli stowarzyszenia i członek komisji rewizyjnej stowarzyszenia do 2017 roku. Zarząd odmawiał ustalenia dla siebie pensji i podkreślał, że pracuje dla klubu społecznie.
Po pierwszym ligowym sezonie Skorpionów w 2017 roku, prezes Ładziński zmienił zdanie. Założył działalność gospodarczą i zaczął wystawiać regularne faktury na stowarzyszenie, któremu prezesował. Jakie jego prywatna firma świadczy usługi klubowi? Kto ustala wysokość kwoty? Tego nie wiadomo, bo prezes Ładziński nie znalazł czasu, żeby odpowiedzieć na nasze pytania dotyczące tej i wielu innych spraw. Jednak w jednej z wcześniejszych rozmów potwierdził, że wystawia faktury, bo jak uzasadnił 'ma takie prawo'.
Stare długi
Początku obecnych kłopotów wiele osób upatruje w sezonie 2019, kiedy to ówczesny zespół Power Duck Iveston PSŻ poległ w finale II ligi z Abramczyk Polonią Bydgoszcz, choć na Golęcinie gospodarze zwyciężyli 59:31. Później przyszła jeszcze barażowa porażka z Orłem Łódź. Kibice mieli na ten temat kilka teorii spiskowych, łącznie z tą, że żużlowcy odpuścili mecz, bo nie otrzymali należnego wynagrodzenia za poprzednie spotkania. Z kolei prezes zapewniał, że wszystko zostało uregulowane. Z naszych informacji wynika, że wciąż są zawodnicy, którzy czekają na pieniądze zarobione w 2019 roku.
Cofnięta dotacja z miasta
Poznański magistrat przekazał na sezon 2019 aż 500 tys. złotych dotacji, a celem był awans do I ligi. Planu sportowego nie udało się zrealizować, ale oczywiście nie to było przyczyną kontroli w 2020 roku. - Do Wydziału Sportu trafiła korespondencja informująca o nieprawidłowościach w funkcjonowaniu klubu. Została ona przekazana do stowarzyszenia z prośbą o odniesienie się do przedstawionej treści. Prezes Arkadiusz Ładziński ustosunkował się na piśmie do poruszanej tematyki. Wydział Sportu przeprowadził kontrolę wydatkowania udzielonej dotacji, podczas której prezes udzielał informacji na pytania kontrolerów. W wyniku przeprowadzonych działań podjęta została decyzja o zwrocie części dotacji - przekazał nam Dariusz Łapawa, kierownik oddziału organizacji i promocji imprez sportowych z Wydziału Sportu UMP.
Efekt? Po kontroli z 2020 roku, klub musiał zwrócić miastu 114 154 złote plus odsetki. Kontrolowane przez miasto rachunki PSŻ nie były udokumentowane potwierdzeniem płatności lub opłacone zostały w niezgodnych z umową terminach. Niezależnie od tego środki zostały już wydane, więc pieniędzy na zwrot trzeba było ich szukać w bieżącym budżecie.
O jakie dokładnie rachunki chodzi i gdzie trafiły miejskie pieniądze? Na to pytanie Arkadiusz Ładziński również dotąd nie odpowiedział, nie chciał tego zrobić także kilka miesięcy temu przy okazji rozmowy telefonicznej.
Licencja pomimo długów
Jaka jest skala długów stowarzyszenia? Tego dokładnie nie wiadomo, choć prezes Ładziński deklarował niedawno w rozmowie z po-bandzie.com.pl, że zawodnicy otrzymają swoje pieniądze. Czy stowarzyszenie w pełni rozliczyło się z pozostałymi partnerami, którzy świadczyli usługi oraz trenerem Tomaszem Bajerskim? Według naszych ustaleń nie i mowa tutaj o co najmniej kilku podmiotach, ale tutaj znów próżno szukać odpowiedzi na zadane prezesowi pytania.
Pomimo różnych plotek (a nawet otwartych wypowiedzi w mediach) o zaległościach, klub otrzymywał licencję na starty w lidze. Jak to możliwe, skoro nie rozliczył się z zawodnikami? Tajemnicą poliszynela jest działający od lat w całym polskim żużlu mechanizm, pozwalający omijać finansowe limity: zawodnik podpisuje z klubem kontrakt, zakładający najwyższe dopuszczone przez PZM wynagrodzenie (w II lidze to 20 tysięcy za podpis pod umową i 800 zł za punkt), jednocześnie parafując umowę "sponsorską". Najlepsi zawodnicy za samo wynagrodzenie określone przez PZM by nie jeździli - prawdziwe stawki w II lidze często są wyższe, dlatego drugą część zarabiają na mocy kontraktu sponsorskiego zawieranego przy pomocy klubu. PZM sprawdza jednak tylko rozliczenia podstawowego wynagrodzenia z zawodnikami, a to kontrakty sponsorskie (jeśli pojawiają się problemy) najczęściej są nieuregulowane.
Czy tak było w PSŻ? Tego nie wiemy. Jeden z zawodników przyznał nam jednak, że oprócz "normalnego" kontraktu podpisał także "aneks", choć trudno tak nazwać ten dokument. - To była kartka papieru ze stawkami wyższymi niż w umowie. Zawierała tylko moje nazwisko, stawki, podpisy moje i prezesa - wyjaśnił nam. Części tej kwoty nie otrzymał i niestety prawdopodobnie już nigdy nie otrzyma.
Chcą dymisji prezesa Ładzińskiego
Kwestie finansowe to jedno, ale osoby w przeszłości związane z PSŻ zaczynają opowiadać także o atmosferze panującej w stowarzyszeniu. W lipcu tego roku - po porażce na Łotwie - zaufany toromistrz klubu, Jan Rychlewski, napisał krytyczny dla władz klubu komentarz na Facebooku. Zniknął on tego samego dnia, a kilka godzin później do członków stowarzyszenia trafił SMS, w którym prezes stwierdził, że takie komentarze "nie pomagają klubowi, a nawet szkodzą, ponieważ medium klubowe czytają sponsorzy, ludzie z miasta" Zadeklarował równocześnie możliwość rozmowy o przyszłości PSŻ Poznań na klubowym zebraniu. Rychlewski niedawno na łamach mediów zapowiedział, że odchodzi z klubu, jeśli nadal będzie nim zarządzał Ładziński.
Praktycznie wszyscy byli i obecni współpracownicy klubu działali na zasadzie wolontariatu (choć sam Rychlewski zadeklarował, że 'jakieś pieniądze' obecnie dostaje). Ze znanych nam relacji wynika, że często problemem było zwykłe słowo "dziękuję" ze strony zarządu w kierunku osób zaangażowanych np. w organizację imprez. - Prezesowi w zasadzie nie przechodziły przez gardło słowa "dziękuję, dobrze to zrobiłeś" itp. Nikt z wolontariuszy pracujących przy zawodach nie mógł zaprosić za darmo swojej najbliższej rodziny na mecz. Ludzi bolało, że na każdych zawodach w trybunie VIP zasiadała rodzina pana prezesa. To ich wkurzało - powiedział nam Andrzej Trzmiel.
Według niego prezes Ładziński wiele rzeczy chciał robić samodzielnie, dotyczyło to także rozmów ze sponsorami. - Dobrze znałem menadżera jednej z poznańskich restauracji, który wyraził chęć współpracy. Poprosiłem prezesa o jakąś ofertę reklamową aby zacząć rozmowę, ale on nie chciał nic mi przekazać i uparł się, że sam to załatwi. Finał był taki, że żadnego sponsora nie było - relacjonował Andrzej Trzmiel.
Jaka przyszłość czeka klub i samego prezesa? Na razie nie wiadomo. W mediach pojawiły się informacje, że są biznesmeni, którzy już wcześniej wspierali klub i chętnie znów by to zrobili, ale nie są zainteresowani współpracą z obecnymi władzami.
W tym momencie ważny jest czas. Obecny zarząd powinien jak najszybciej zadeklarować czy zamierza dalej ciągnąć wózek o nazwie PSŻ Poznań czy zrezygnuje z tego zadania. W tym drugim przypadku kluczową kwestią będzie znalezienie osób, które poukładają klub na nowo przed rozpoczęciem sezonu.
AKTUALIZACJA 16.9.2021 godzina 21.15
Po naszej publikacji zarząd PSŻ Poznań wydał oświadczenie, w którym stwierdzono, że prezes Ładziński we wrześniu 2017 roku "zdecydował się poświęcić w 100 proc. poznańskiemu żużlowi", po czym podpisał umowę managerską z wynagrodzeniem 3500 zł brutto, zmienioną potem na 4500 zł brutto. Zarząd ma obecnie "działać z partnerami biznesowymi nad wypracowaniem wieloletniego planu rozwoju żużla w Poznaniu". Po wydaniu oświadczenia, zadzwonił do nas prezes Ładziński i odmówił odpowiedzi na zadane pytania.
AKTUALIZACJA 17.9.2021 godzina 15.00
Po publikacji naszego tekstu, w dniu 17 września 2021 do siedziby redakcji epoznan.pl wpłynął wniosek o sprostowanie. Zgodnie z prawem prasowym, jeśli wniosek jest złożony poprawnie formalnie, redakcja jest zobowiązana sprostowanie opublikować, co niniejszym czynimy, nie oceniając jego zasadności:
"W odpowiedzi na cykl artykułów, które od kilku dni pojawiają się w mediach, Poznańskie Stowarzyszenie Żużla informuje, iż:
1) Zarząd PSŻ Poznań wraz z wieloma Partnerami Biznesowymi działa od wielu tygodni, by wypracować wieloletni plan rozwoju żużla w stolicy Wielkopolski. Wyniki tych działań podane będą do publicznej wiadomości niebawem;
2) W nawiązaniu do artykułu opublikowanego w dniu 16 września 2021 r. na portalu e-poznan.pl pod tytułem "Poznański żużel nad przepaścią" Zarząd PSŻ Poznań informuje, iż wymieniony z imienia i nazwiska w tymże artykule Pan Andrzej Trzmiel -Uchwałą Walnego Zebrania Członków Poznańskiego Stowarzyszenia Żużla z dnia 31 marca 2017 nr 1/2017 za działanie na szkodę Poznańskiego Stowarzyszenia Żużla, został wykluczony ze struktur Stowarzyszenia. Za wykluczeniem Pana Andrzeja Trzmiela głosowało 24 członków Klubu, natomiast 4 członków Klubu wstrzymało się od głosu. Przez ostatnie 4 lata Pan Andrzej Trzmiel za pośrednictwem między innymi licznych bezpodstawnych donosów do różnych instytucji i ataków personalnych w kierunku Prezesa Arkadiusza Ładzińskiego, działa na szkodę Poznańskiego Stowarzyszenia Żużla;
3) Prezes Arkadiusz Ładziński od początku roku 2012 r do końca września 2017 r. działał na rzecz poznańskiego żużla całkowicie społecznie, łącząc obowiązki Prezesa Stowarzyszenia z pracą zawodową poza żużlem. Biorąc pod uwagę stale rosnący zakres obowiązków związanych z prowadzeniem klubu (jednoosobowe prowadzenie funkcjii, prezesa, menagera. dyrektora d.s. sportowych, pracownika sekretariatu, zaopatrzeniowca, jak również pracownika działu marketingu i promocji itp.), Prezes Arkadiusz Ładziński zdecydował się, by poświęcić się w stu procentach poznańskiemu żużlowi. Decyzją i za pełną akceptacją członków Stowarzyszenia, reprezentowanych przez Komisję Rewizyjną, została podpisana w dniu 29 września 2017 r. umowa menagerska z prezesem Arkadiuszem Ładzińskim z wynagrodzeniem miesięcznym brutto 3500 zł. Od 1 października 2019 roku powyższa kwota została zwiększona do 4500 zł brutto. Należy nadmienić, że pochodne od wynagrodzenia ZUS i US opłacone były przez prezesa Arkadiusza Ładzińskiego samodzielnie.
Zarząd PSŻ Poznań stoi na stanowisku iż prowadzenie dalszej dyskusji, opartej na niedomówieniach i niepotwierdzonych informacjach, nie służy rozwojowi poznańskiego speedwaya.
Poznańskie Stowarzyszenie Żużla
ul. Warmińska 1
60-622 Poznań
NIP: 781-188-72-59"
Najpopularniejsze komentarze