Tajemnicze okoliczności śmierci obornickiego rapera
Damian spotkał się ze znajomymi na imprezie, która skończyła się dla niego tragicznie.
Historię opisuje Głos Wielkopolski. AntenA, bo pod takim pseudonimem znany był Damian Krzymieniewski w Obornikach, miał 25 lat, a jego miłością był rap. 20 marca spotkał się na imprezie ze swoimi znajomymi w domu dziadków jednego z kolegów. Mieli oglądać w telewizji galę zawodów w policzkowaniu. Chłopak uprzedził rodziców, z którymi mieszkał, że wróci do domu w nocy. Ale nie wrócił.
Około 11.00 zadzwoniła do niego mama. Telefon odebrał kolega chłopaka i wyjaśnił, że Damian śpi z innymi uczestnikami imprezy, bo trochę "popili". Jednak po kilku godzinach, około 16.00, to kolega Damiana zadzwonił do matki chłopaka mówiąc, że nie mogą go dobudzić i nie ma z nim kontaktu. Dopiero wtedy kolega powiedział rodzicom, że Damian w nocy się przewrócił. Na miejsce wezwano karetkę, a rodzice Damiana ruszyli na miejsce zdarzenia.
Rodzice także nie mogli porozumieć się z synem. Okazało się, że w nocy się zmoczył, a przy nich zwracał czymś przypominającym skrzepy krwi. Z relacji matki wynika, że w mieszkaniu, w którym odbywała się impreza, trwało wielkie sprzątanie - łącznie z myciem podłóg i praniem kurtki oraz czyszczeniem butów Damiana. Przed wejściem do domu miała być widoczna krew, ale uczestnicy imprezy zapewniali, że to nie Damiana.
Kolega chłopaka miał utrzymywać, że Damian bardzo dużo wypił. Później badania wykazały, że stężenie alkoholu w jego krwi było niewielkie. Rodzina utrzymuje, że kolega chłopaka zwlekał z oddaniem telefonu Damiana. Gdy chłopak trafił do szpitala, do rodziny zaczęły docierać informacje o tym, że wcale się nie przewrócił. Miał zostać uderzony w twarz przez kolegę, upaść i uderzyć głową o kafelki. Rodzice natychmiast powiadomili policję.
Kolegę przesłuchano, przyznał, że uderzył Damiana. Miały to być ich "zawody w policzkowaniu". Usłyszał zarzut spowodowania ciężkich obrażeń mogących skutkować zagrażającą życiu chorobą. Tymczasem w szpitalu trwała walka o życie chłopaka. Niestety zakończyła się jego śmiercią. Okazało się, że miał bardzo poważne obrażenia głowy, włącznie ze złamaniem kości czaszki.
Do rodziny zaczęły docierać kolejne informacje - o nagraniu, na którym ma być widać moment uderzenia Damiana butelką w tył głowy, a także zdjęciu, na którym widać Damiana leżącego w kałuży krwi. Zdjęcie to widziała matka chłopaka w jego telefonie w aplikacji Snapchat (zdjęcie po chwili znika). Zdjęcie wykonano około 2.00 w nocy, a znajomi twierdzili, że chłopak przewrócił się o 4.00.
Policja i prokuratura wciąż badają sprawę. Kolega, który usłyszał zarzut może odpowiadać za ciężki uszczerbek na zdrowiu ze skutkiem śmiertelnym. Grozi za to nawet dożywocie.
Najpopularniejsze komentarze