Reklama
Reklama

Kłamią jak najęci

Kto? Nie, nie dzieci. Ci, którzy pod przysięgą zobowiązują się mówić prawdę w sądzie. Świadkowie. Wybitny poznański prawnik, prof. Tadeusz Nowak, wieloletni szef Katedry Postępowania Karnego na Wydziale Prawa UAM w Poznaniu swoim studentom mówił zawsze, że w procesie karnym najważniejszy jest świadek. Nie oskarżony, nie prokurator, adwokat czy sędzia, ale zwykły szary człowiek, od którego zeznań - od tego co widział, co zapamiętał, co usłyszał - zależy los człowieka.

Tymczasem jak traktuje się świadka w sądzie. Wystarczy zajrzeć na pierwszą lepszą salę rozpraw. Sędzia ze złotym łańcuchem z orłem w koronie rozpiera się na fotelu, w swoich ławach siedzą prokurator, adwokat i jego klient - czyli oskarżony, bądź w sprawach cywilnych powód - i pozwany. Siedzi wygodnie, chociaż na twardych ławach publiczność. A świadek? Świadek - jako jedyny w sali rozpraw - stoi. Stoi trzy metry przed składem sędziowskim, za specjalną barierką. - Brakuje jeszcze tylko silnego punktowego reflektora - mówił prof. T. Nowak - aby zupełnie skołować Bogu ducha winnego człowieka, który przecież powinien pomagać wymiarowi sprawiedliwości. - Jaki to dysonans z sądownictwem anglosaskim (widać to wyraźnie na filmach amerykańskich, brytyjskich czy australijskich), gdzie świadka traktuje się z całą estymą. Stoi tylko wtedy, gdy składa przysięgę prawdomówności. Potem zasiada w wygodnym fotelu i jest do dyspozycji sądu. Wie, że jeżeli skłamie, to może pójść nawet na długie pięć lat do więzienia. A amerykańskie zakłady karne to, wbrew pozorom, nie przelewki.

To podstawowa i zasadnicza różnica pomiędzy świadkiem w polskim i amerykańskim sądzie. Pal nawet licho, że nasz musi stać. (Starosta poznański - Jan Grabkowski - podczas jednego procesu, w którym zeznawał jako świadek w sprawie "przekrętów" finansowych szpitala puszczykowskiego, składał zeznania na stojąco prawie pięć godzin. Zdarza się, że czasami sąd zezwoli usiąść osobie starszej, chorej czy inwalidzie, ale na dobrą sprawę w sali rozpraw nawet nie ma miejsca, gdzie taki świadek mógłby swobodnie usiąść.) Nasz świadek zdaje sobie doskonale sprawę, że za składanie fałszywych zeznań nic mu właściwie nie grozi. Jeden ze starszych adwokatów przypomniał sobie, po bardzo długim namyśle, że przed laty któryś z krzywoprzysięzców poszedł do więzienia, ale tylko dlatego, że był recydywistą. Tymczasem, pomimo pouczeń i podpisywanych oświadczeń, już na szczeblu policji i prokuratury, gdzie zeznajemy po raz pierwszy na okoliczność znanych nam okoliczności sprawy, a potem przed sądem ludzie kłamią jak najęci. Dlaczego? Banalne pytanie. Po to, aby swoim bliskim, znajomym, czy własnym interesom nie wyrządzić krzywdy. A nóż sąd da wiarę, a jeżeli sprawa się wyda, to i tak przecież krzywoprzysięzca pozostaje bezkarny. (Patrz tabelka). Przez trzydzieści lat bytności w sali rozpraw jako reporter sądowy tylko kilkakrotnie (przypadki te mogę wyliczyć na palcach jednej ręki) prokurator zwrócił się do sądu z prośbą, aby odpis zeznań świadka sąd przesłał do prokuratury w celu wszczęcia postępowania o fałszywe zeznania. Tylko dwa razy sąd sam poinformował świadka, że w wyniku powzięcia podejrzenia o to, że świadek składa fałszywe zeznania, sąd prześle treść tych zeznań do prokuratury celem wszczęcia stosownego śledztwa.

Tymczasem prawie 90% takich doniesień jest w prokuraturze umarzanych z powodu niewielkiej społecznej szkodliwości czynu (Czyżby? - dop. K.B), bądź też z innych przyczyn. Jeżeli sprawa już trafi do sądu, to z kolei w 95% przypadków, jeżeli nawet zapadnie wyrok skazujący, jego wykonanie zostaje zawieszone, a sama kara jest więcej niż symboliczna. W prywatnych rozmowach i adwokaci, i prokuratorzy, i sędziowie narzekają, że mają już dosyć kłamliwych świadków, że czas coś z tym zrobić. Ba, ale co? Odpowiedź wydaje się prosta. Przestać w końcu lekceważyć sygnały, z którymi spotyka się każdy nieomal prawnik. Bezwzględnie karać tych, którzy składają fałszywe pomówienia o dokonaniu przestępstwa, nie stosować jakiejkolwiek taryfy ulgowej dla tych, którzy pomimo zrozumienia pouczenia o konsekwencjach składania fałszywych, albo nawet po złożeniu stosownego przyrzeczenia - kłamią, karać, karać i jeszcze raz karać, i to jak najsurowiej. O ile jestem przeciwnikiem nieustannych zmian w kodeksach, w tym przypadku postulowałbym, aby karę za składanie fałszywych zeznań podnieść do co najmniej 5 lat, i bez żadnych skrupułów wyroki takie zasądzać.

Być może wtedy nie byłoby sytuacji jak w jednym z procesów rozwodowych, kiedy to wezwany na świadka kochanek żony zeznał, że nic go z kobietą nie łączy, a mąż, który nagrał rozmowę kochanków (koronny dowód w sprawie) został przez nich oboje oskarżony o... naruszenie ich dóbr osobistych. Pan mąż w swoim domu za telefonem umieścił zwykły dyktafon, a żona i jej kochanek poczuli się obrażeni, że ich miłosne wyznania zostały utrwalone. Dopiero adwokat wytłumaczył policjantce, że mąż nie popełnił żadnego przestępstwa, bo w swoim własnym mieszkaniu może robić, co chce, natomiast byłoby dobrze, aby policja zainteresowała się panem, który wbrew dowodom zeznał sądowi, że z kobietą nic go nie łączy. W tym przypadku sprawę składania fałszywych zeznań przez kochanka żony prokuratura umorzyła. Przykładów takich można przytaczać setki. Kłamią świadkowie w sprawach cywilnych, karnych, gospodarczych, administracyjnych. Po prostu kłamią, wbrew oczywistym innym dowodom, a wszyscy udają, że nic się nie stało.

Bo to nie jest tak, jak w jednym z popularnych programów prawniczych prowadzonych przez sędzię Annę Marię Wesołowską, która w telewizyjnej "sali rozpraw" wydobywa ze świadków prawdę. Po pierwsze, telewizyjny proces nie ma nic wspólnego z polskimi realiami. Nawet w Sądzie Najwyższym nie widziałem karafki z wodą dla oskarżonych. Ale co tam woda. Telewidzowie widzą, jak pod czujnym okiem pani sędzi świadek nagle oświadcza, że teraz powie całą prawdę, bo wcześniej kłamał, bo się bał, albo był zły na oskarżonego. Publiczność jest przekonana, że tylko sędzia Wesołowska ma monopol na ujawnianie prawdy i słyszałem o prośbach, aby to ona prowadziła procesy w konkretnych sprawach. Jaka jest policja i prokuratura, nie muszę tłumaczyć, ale nie jest też tak, że są tam same matoły, które nie potrafią zabezpieczyć podstawowych dowodów. Potrafią, i to nieźle. Czasami jednak przeszkadzają im w tym świadkowie. A to przemilczenie pewnych okoliczności, a to udzielenie fałszywego alibi, a to potwierdzenie kłamliwych oświadczeń oskarżonego, a to podanie innych okoliczności, a to "zapomnienie" o meritum. To fakt, że nasze prawo zezwala, aby podejrzany mówił, co mu ślina na język przyniesie, ale zdobycze kryminalistyki i procedury karnej, ba zwykła logika, potrafią zdemaskować każdą mistyfikację. Byłoby łatwiej i organom ścigania, i sądom, aby w sytuacji, gdy natrafią na "zmowę kłamczuchów", mieli potężny oręż do walki z kłamliwymi świadkami. Pobłażanie im, to kręcenie bicza na samego siebie.

Zewsząd słyszy się donośne głosy o pilnej potrzebie naprawy systemu polskiego wymiaru sprawiedliwości. Co kilka miesięcy nowelizuje się prawo karne, spełniając kaprysy polityków. Co roku trzeba nabywać nowy kodeks karny, bo stary już zupełnie "spuchł" od nanoszonych poprawek. Nowelizować prawo trzeba jednak z głową, a nie pod dyktando politycznych koniunktur. Jestem przekonany, że gdyby kwesta "krzywoprzysięstwa" została potraktowana z całą powagą, gdyby rzeczywiście świadek czuł się filarem każdego procesu, a nie piątym kołem u wozu, nasze procesy byłyby procesami z prawdziwego zdarzenia, nie zaś sesjami, gdzie świadek stawia się tylko po to, aby mu odczytać to, co zeznał w postępowaniu przygotowawczym. Obawa, że każde fałszywe słowo zostanie obrócone przeciwko temu, kto skłamał, wielu ludzi skłoniłoby zapewne do stosownej refleksji.

Art. 233. § 1. Kto, składając zeznanie mające służyć za dowód w postępowaniu sądowym lub w innym postępowaniu prowadzonym na podstawie ustawy, zeznaje nieprawdę lub zataja prawdę, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3. § 2. Warunkiem odpowiedzialności jest, aby przyjmujący zeznanie, działając w zakresie swoich uprawnień, uprzedził zeznającego o odpowiedzialności karnej za fałszywe zeznanie lub odebrał od niego przyrzeczenie. § 3. Nie podlega karze, kto, nie wiedząc o prawie odmowy zeznania lub odpowiedzi na pytania, składa fałszywe zeznanie z obawy przed odpowiedzialnością karną grożącą jemu samemu lub jego najbliższym.
Sąd Rejonowy w Poznaniu 2007 rok O fałszywe zeznania z art.233: oskarżono137 osób skazano121 kara więzienia107
(101 osobom warunkowo zawieszono wykonanie kary) Wysokość kary:

  • Od 2 miesięcy do 5 miesięcy16 osób -
  • Od 6 miesięcy do 1 roku75
  • Od 1 roku do 2 lat16
  • Ograniczenie pozbawienia wolności6 osób

W pierwszym półroczu 2008, w trzech poznańskich sądach rejonowych (Od stycznia 2008 r. Sąd Rejonowy w Poznaniu został podzielony na trzy odrębne jednostki: Sąd Rejonowy Poznań Stare Miasto, Sąd Rejonowy Poznań Nowe Miasto i Sąd Rejonowy Poznań Grunwald-
-Jeżyce) tendencje były identyczne.

Najczęściej czytane w tym tygodniu

Dziś w Poznaniu

7℃
-2℃
Poziom opadów:
0 mm
Wiatr do:
11 km
Stan powietrza
PM2.5
8.79 μg/m3
Bardzo dobry
Zobacz pogodę na jutro