"Oszustwo" poznańskiego sanepidu? Ponad tysiąc zakażonych osób "odhaczonych" w systemie bez wywiadu?
Sprawę opisuje RMF24.pl.
Z ustaleń dziennikarzy radia wynika, że szefowa wojewódzkiego sanepidu zleciła swoim pracownikom "wyzerowanie" systemu informatycznego z danymi ponad 1000 osób zakażonych koronawirusem, bo miały to być nagromadzone zaległości. Pracownicy informację o konieczności wyzerowania danych do północy otrzymali o godzinie 13.00. Oznacza to, że w ciągu zaledwie kilku godzin mieli obdzwonić ponad 1000 osób, by przeprowadzić z nimi wywiad epidemiologiczny i ustalić np. z kim zakażeni mieli kontakt. Osoby z kontaktu powinny bowiem zostać objęte kwarantanną. Ale nie zostały. Potwierdzają to informatorzy RMF twierdzący, że mimo zakażenia koronawirusem nikt z sanepidu się z nimi nie kontaktował.
Szefowa wojewódzkiego sanepidu w Poznaniu, dr Jadwiga Kuczma Napierała, w piśmie rozesłanym do pracowników lokalnych sanepidów w Wielkopolsce powoływała się na polecenie Głównego Inspektora Sanitarnego. To on miał zlecić wyzerowanie zaległości w systemie SEPIS.
W przypadku całego województwa w systemie było to ponad 1000 osób zakażonych. Pracownicy twierdzą, że wiadomo było od początku, że rzetelne wykonanie zadania w kilka godzin jest niemożliwe. Zwykle rozmowa z jedną zakażoną osobą w ramach wywiadu epidemiologicznego trwa kwadrans, może się przedłużać nawet do godziny. A w wielkopolskim systemie feralnego dnia sprawy wywiadów załatwiano w ciągu... minuty. Przynajmniej tak wynika z systemu.
Rzecznik GIS w rozmowie z RMF przyznaje, że Główny Inspektor Sanitarny absolutnie nie wydawał polecenia wyzerowania zaległości. Apelował do szefów wojewódzkich sanepidów, by nie dopuścić do pojawiania się zaległości i dokładnie przeprowadzać wywiady. Zapytana o zerowanie systemu szefowa wielkopolskiego sanepidu stwierdziła, że "wyzerowanie zaległości było skrótem myślowym". - Oznaczało nic więcej jak sprawne przeprowadzanie wywiadów przy wykorzystaniu całego potencjału kadrowego, a nie tylko 20 procent i dotyczyło rozpoznania wszelkich zaległych wniosków i zgłoszeń uwidocznionych w systemie, które należało podjąć natychmiast - wyjaśnia w rozmowie z radiem. Jej zdaniem lokalne sanepidy spokojnie mogły sobie poradzić z przeprowadzeniem wywiadów w określonym przez nią czasie i tak się stało.
Najpopularniejsze komentarze