W styczniu został bohaterem ratując człowieka z pożaru. Jego żona potrzebuje pomocy
O Bhudevie Sharmie zrobiło się głośno w styczniu.
Hindus Bhudev Sharma 19 stycznia nad ranem został bohaterem. Wbiegł do płonącego budynku przy ulicy Biskupińskiej na Podolanach i wraz z innym mężczyzną wynieśli na zewnątrz niepełnosprawnego człowieka ratując mu życie. Za postawę mężczyźnie podziękował osobiście Jacek Jaśkowiak, który spotkał się z Bhudevem i jego żoną.
Teraz okazuje się, że to rodzina Sharmów potrzebuje pomocy. Bhudev, jego żona Marta oraz ich bliźniaki stanęli przed trudnym wyzwaniem - chorobą kobiety. Gdy doszło do pożaru, Marta była w szóstym miesiącu bliźniaczej ciąży. Mimo to intensywnie organizowała pomoc dla pogorzelców - jej sąsiadów. - Nie sądziła wtedy, że za kilka miesięcy sama będzie prosić o pomoc - czytamy na portalu zrzutka.pl.
Zaczęło się niepozornie. Kobieta skarżyła się na ból oczu, ale tłumaczyła go zmęczeniem. Nagle pogorszył jej się wzrok. Pojechała więc na SOR po krople do oczu. W trakcie badania okazało się, że oczom nic nie dolega. Skierowano ją na oddział szpitala z pozagałkowym zapaleniem nerwu wzrokowego. - Na szybko wpisaliśmy w Google diagnozę i niestety pierwsze, co wyskoczyło, to STWARDNIENIE ROZSIANE. Co? Jak to? Przecież dopiero niedawno zostaliśmy rodzicami, dopiero zamieszkaliśmy w wymarzonym mieszkaniu, dopiero zaczynany nowy rozdział... Nie mogliśmy to uwierzyć. Niestety wszystkie badania potwierdziły te diagnozę.
Stan Marty pogarsza się. Coraz gorzej widzi, ma problem z utrzymywaniem przedmiotów w jednej ręce, z czytaniem. Powrót do pracy jest dla niej w tej chwili niemożliwy. Rodzina prowadzi biznes gastronomiczny, który w czasie pandemii nie przynosi dużych pieniędzy, a ma do spłaty m.in. kredyt hipoteczny. - Obecnie zbieramy na terapię komórkami macierzystymi, być może w kraju, ale rozważamy też wyjazd za granicę. Koszt takiego zabiegu to 60 000 - 80 000 złotych - tłumaczy rodzina.
Pomóc można TUTAJ.
Najpopularniejsze komentarze