Reklama

Zwłoki kobiety na os. Przyjaźni. Przez kilka godzin miejsce to zabezpieczali policjanci

Zdjęcie ilustracyjne | fot. Policja
Zdjęcie ilustracyjne | fot. Policja

Okazuje się, że kobieta zasłabła na ulicy i zmarła. Policjanci byli obecni na miejscu do przyjazdu koronera.


W środę na Os. Przyjaźni przy bloku nr 17 przez 6 godzin (17 - 23) leżały zwłoki kobiety -
pisze nasz Czytelnik, dodając, że powodem mógł być brak firmy pogrzebowej, która miała zabrać zwłoki. Wydaje mi się, że jest to niedopuszczalne żeby tak traktować zmarłych. Czy nikt nie pomyślał jak się czuje rodzina patrząc na członka rodziny leżącego tyle czasu na chodniku? -kończy Czytelnik.

Policjanci potwierdzają swoją interwencję. Odebraliśmy zgłoszenie, że kobieta zasłabła między blokami. Nie udało się jej uratować. Nasze działania prowadzone były w tym miejscu do momentu przyjazdu koronera, który stwierdził zgon - tłumaczy sierż. szt. Marta Mróz z poznańskiej policji. Jak dodaje wykluczono, by sprawa miała charakter kryminalny.

Powodem tak długiego oczekiwania mógł być nie brak firmy pogrzebowej, która miała zabrać z tego miejsca zwłoki lecz brak koronera. Przypominamy, że lekarz musi pojawić się na miejscu, by wypisać kartę zgonu. Następnie, gdy stwierdzono, że w śmierci nie brały udziału osoby trzecie, ciało mogło zostać wydane rodzinie.

Problem z brakiem koronerów opisuje dziś "Gazeta Wyborcza". Jak ustalili dziennikarze w Poznaniu jest jeden taki lekarz. Mamy zawartą umowę na realizację takich usług w granicach administracyjnych Poznania, ale tylko w przypadkach zgłoszonych przez funkcjonariuszy policji - mówi w rozmowie z dziennikarzami gazety Joanny Olenderek, zastępca dyrektora Wydziału Zdrowia i Spraw Społecznych UMP. Umowa zawarta została do końca roku.

Do stwierdzenia zgonu wzywane są też karetki pogotowia, jednak nie zawsze jest możliwe, by zespół ratownictwa medycznego dojechał natychmiast na miejsce tym bardziej teraz, kiedy systemy ratownictwa są przeciążone, a karetek jest mało. Kartę zgonu może też wydać lekarz rodzinny, ale często przy zgonach, do jakich dochodzi na ulicy ciężko ustalić lekarza, który daną osobą się zajmował. Zgodne z przepisami lekarze rodzinni mają stwierdzać zgony tylko u swoich pacjentów - wyjaśnia w rozmowie z gazetą Bożena Janicka, szefowa związku zrzeszającego ponad 3 tys. lekarzy rodzinnych, głównie z Wielkopolski. Największy problem jest ze zgonami na ulicy czy zgonami ludzi, którzy umierają z dala od swojego miejsca zamieszkania. Zakład pogrzebowy nie może ich zabrać, gdy nie ma karty zgonu. Wtedy zwykle policja wzywa prokuratora i to on się martwi, co dalej - dodaje i tłumaczy, że lekarze rodzinni obawiają się obecnie zakażenia koronawirusem, dlatego wszyscy do tematu podchodzą stosując się do odpowiednich procedur, co może znacznie wydłużyć ten czas.

Najczęściej czytane w tym tygodniu

Dziś w Poznaniu

14℃
8℃
Poziom opadów:
2.8 mm
Wiatr do:
16 km
Stan powietrza
PM2.5
15.06 μg/m3
Dobry
Zobacz pogodę na jutro