Para zaatakowana na placu Kolegiackim, obcokrajowiec przy moście św. Rocha. "Napastnik zaczął go wyzywać od gejów"
We wtorek na Starym Mieście doszło do dwóch incydentów.
Pierwszy opisuje na Facebooku córka pary, która została zaatakowana we wtorek około 17.00 na placu Kolegiackim. - Moi rodzice w wieku około 60 lat zostali napadnięci przez trzech oprawców - dwóch mężczyzn i kobietę w wieku około 24-30 lat. Szczególnie jeden z mężczyzn był bardzo agresywny - w koszulce tzw. patriotycznej, w czarnym kolorze, z wytatuowanymi na przedramionach czcionką "gotycką" napisami. Ewidentnie napastnicy byli pod wpływem używek - pisze Joanna. - Moi rodzice szli powoli przez plac, trzymając się za ręce, kiedy jeden z mężczyzn podszedł do mojej Mamy, zaczął ją popychać i lżyć. Ojciec poprosił, aby przestał, wtedy napastnik zaczął go bić. Przyłączył się do tego drugi mężczyzna, kobieta wykrzykiwała obelżywe komentarze. Zaczęli gromadzić się ludzie, po chwili nadeszło dwóch Strażników Miejskich (zdarzenie miało miejsce przed ich siedzibą), którzy stanęli w pewnym oddaleniu od ofiar i napastników (którzy na szczęście zaczęli się nawzajem uspokajać) i poinformowali zgromadzonych, że wzywają policję (czego ostatecznie nie zrobili). Wtedy napastnicy oddalili się w stronę Starego Rynku. Moi rodzice - będąc w szoku, zgodzili się z sugestią strażników miejskich, że "najlepiej będzie pojechać do domu" i nie wezwali policji, ani nie pojechali do szpitala na obdukcję. Oczywiście nikt tam nie miał maseczki - dodaje. Joanna przyznaje, że jej mama bardzo się boi, bo pracuje w tej okolicy. Sprawa w środę ma być zgłoszona na policję. - Rodzice bardzo się przed tym wzbraniają, bojąc się, ze wtedy napastnicy poznają ich personalia. Czy ktoś mógłby nas wesprzeć zeznaniami, jeśli był świadkiem. Oczywiście jest tam monitoring. Wszystko wydarzyło się w "biały dzień", w Centrum miasta, przed Urzędem Miejskim - kończy.
Okazuje się, że także we wtorek około 14.00 w tej okolicy doszło do innego incydentu. A można o tym przeczytać w komentarzu do postu Joanny. - Miałam podobną sytuację przed kawiarnią (całkiem niedaleko, ul. Za groblą przy moście Rocha). Nasz stały gość (anglojęzyczny, około 60 lat) został zaatakowany przez na oko 40-letniego agresywnego faceta, który akurat szedł chodnikiem. Nagle zaczął krzyczeć, wyzywać od gejów (?!), agresywnie "wyganiać' z Polski, żeby nie cytować jego słów i chyba nie docierało do niego, że osoba, którą atakuje nie rozumie języka polskiego. Finalnie rzucił (nie trafiając) w jego kierunku leżakiem, żeby na koniec uderzyć go w brzuch metalowym krzesłem z kawiarni. Wszystko trwało mniej więcej pół minuty zanim uciekł wsiadając do tramwaju. Zgłosiłam to na policję, przyjechali i spisali to, co zapamiętałyśmy przez te sekundy, ale niestety pan, który oberwał, uciekł z płaczącymi dziećmi, które widziały całe zajście przez okno kawiarni. Totalny dramat, nie mogę przestać o tym myśleć i jak czytam, że to nie jest odosobniony przypadek w naszej okolicy w tak krótkim czasie, to jestem przerażona - pisze Aleksandra.
Najpopularniejsze komentarze