Przepędzali dziki z parku radiowozem rozdzielając lochę od młodych. "Jedyny skuteczny sposób"
Do zdarzenia doszło w poniedziałek przed 20.00 na terenie parku Jana Pawła II na Wildzie.
O incydencie poinformowała nas czytelniczka. - Od kilku dni SM kontroluje obecność dzików w parku, zazwyczaj gromadzą się na skwerku za Mammą Wildą, w okolicy śmietników, gdzie niewiele osób się pojawia, poza tym to dosyć wygodne miejsce, żeby ich dopilnować i zadbać o bezpieczeństwo ludzi. Poniedziałkowa sytuacja miała niewiele wspólnego z zapewnianiem bezpieczeństwa. W parku była wuchta ludzi, kejtrów i bawiących się gzubów, a SM urządziła dziki rajd w celu, jak się domyślam, wypędzenia dzików. Gonili je po całym parku, rozbili stado. Locha z kilkoma młodymi pobiegła w stronę ruchliwej Drogi Dębińskiej, pozostałe młode zostały w parku. Jako zoopsycholog uważam, że stworzyli ekstremalnie niebezpieczną sytuację - wywołali poczucie ogromnego zagrożenia wśród dzików, rozdzielili lochę od młodych, co mogło wywołać u nich niesamowitą agresję. Nie tylko u lochy, u młodych również (nie są małymi, uroczymi prosiaczkami!). Akcja miałaby sens, gdyby została zorganizowana (dokładnie: ZORGANIZOWANA) w nocy lub nad ranem, po upewnieniu się, że w parku nikt się nie znajduje i przy zablokowaniu fragmentu Drogi Dębińskiej. W dzisiejszej sytuacji mogło dojść do tragedii - dziki mogły zaatakować ludzi w parku, w tym dzieci, psy, w dodatku wybiegając na ulicę mogły spowodować poważny wypadek. Bezpieczne wyjście z parku również nie było możliwe, bo nikt nie wiedział, gdzie znajdują się pozostałe dziki - napisała Patrycja.
Dostaliśmy nagranie z parku:
Przemysław Piwecki ze straży miejskiej przyznaje, że strażnicy, którzy pojawiają się w miejscu zgłoszenia obecności dzików, potwierdzają jedynie, czy są tam zwierzęta i przekazują stosowną informację dalej - do Centrum Zarządzania Kryzysowego, które natomiast informuje łowczego. - Wszelkie decyzje zmierzające do "usunięcia" zwierząt z terenów zurbanizowanych, zarówno pod względem zastosowanych środków, jak i okresu przeprowadzenia poszczególnych czynności, podejmuje wyłącznie łowczy - zaznacza.
- W interwencji, jaka miała miejsce 27 lipca strażnicy zastali stado dzików (locha i 11 młodych), a w pobliżu spacerujących mieszkańców. W takiej sytuacji funkcjonariusze wezwali na miejsce łowczego - osobę kompetentną i decydującą o podejmowanych krokach w stosunku do zwierząt dzikich. W tym przypadku zdecydował o konieczności przepłoszenia zwierząt. Łowczy wybrał kierunek przepędzenia stada - lasek Dębina - i zapewnił, że możliwe rozdzielenie młodych od matki będzie tylko chwilowe. Wykorzystanie radiowozu do przepędzenia stada dzików okazało się skuteczne, chociaż nie do końca zgodne z ustalonymi procedurami. W ocenie łowczego, przy tak dużym stadzie i 3 osobach, był to jedyny, skuteczny sposób, na oddalenie stada od ludzi przebywających w parku - dodaje Piwecki.
Najpopularniejsze komentarze