Od stycznia pensja minimalna miała wzrosnąć do 3000 złotych. Jak będzie w rzeczywistości?
Szykuje się kolejna gorąca dyskusja wokół pensji minimalnej.
Zgodnie z obietnicami Jarosława Kaczyńskiego i Mateusza Morawieckiego od 1 stycznia 2021 roku miała ona wzrosnąć z 2600 do 3000 złotych brutto, żeby w 2024 roku dojść do poziomu 4000 zł brutto.
To jednak deklaracje sprzed pandemii, która odcisnęła mocny ślad na gospodarce. "Rzeczpospolita" przypomina, że rząd zwykle do 15 czerwca przedstawiał prognozy gospodarcze na kolejny rok, dotyczące m.in. minimalnego wynagrodzenia. W związku z koronawirusem ten termin przesunięto na koniec lipca, a Rada Dialogu Społecznego będzie mieć 10 dni na wypracowanie stanowiska - inaczej rząd podejmie decyzję nie zważając na opinie pracodawców i związków zawodowych.
Pracodawcy są zgodni: w związku ze spowolnieniem spowodowanym pandemią podwyżka o 400 zł jest niemożliwa. Według prof. Jacka Męciny z Konfederacji Lewiatan biorąc pod uwagę inflację pensja minimalna powinna wzrosnąć o 78 zł. Łukasz Kozłowski, główny ekonomista Federacji Przedsiębiorców Polskich,bierze pod uwagę wzrost PKB i mówi o 143,87 zł.
Jednoznacznych deklaracji unikają pytani przez "Rzeczpospolitą" związkowcy. Część czeka na dane makroekonomiczne, inni chcieliby stałego ustalenia minimalnego wynagrodzenia na poziomie 50 proc. przeciętnej pensji.
Stanisław Szwed, wiceminister rodziny, pracy i polityki społecznej, zadeklarował, że rządowa propozycja będzie "wynikać z ustawy". Istotny ma być współczynnik inflacji. - Chcemy utrzymać obecny stosunek procentowy minimalnego do przeciętnego wynagrodzenia, który wynosi obecnie około 48 proc. - zadeklarował Szwed.
Przypomnijmy, że każda podwyżka pensji minimalnej to zysk również dla budżetu państwa - choć pracodawca wypłaca 2600 zł brutto, to do kieszeni pracownika trafia niespełna 1900 złotych, a rzeczywisty koszt pracodawcy jest jeszcze wyższy.
Najpopularniejsze komentarze