Awantura na meczu Lech - Lechia. Policja zdradza okoliczności i publikuje nagranie
W trakcie niedzielnego meczu na poznańskim stadionie było niebezpiecznie.
O awanturze, która miała miejsce na Stadionie Poznań pisaliśmy już dziś na naszym portalu. Teraz policja wyjaśnia, jak wyglądała sytuacja. - Do awantury przyczyniło się prowokacyjne zachowanie kibiców obu drużyn - mówi Andrzej Borowiak, rzecznik wielkopolskiej policji. - Najpierw kibice Lechii Gdańsk wyłamali zabezpieczenia bramy sektorowej i próbowali przedostać się na trybunę, na której znajdowali się kibice Lecha Poznań. Ochrona poradziła sobie w tej sytuacji, ale o pomoc poproszono policjantów, którzy także tu interweniowali.
Około 65. minuty spotkania doszło do drugiego, znacznie poważniejszego incydentu. - Okazało się, że kibice Lecha Poznań mają sektorówki, które ochrona kazała kibicom Lechii Gdańsk zostawić przy wejściu na stadion. Po prostu ich z nimi nie wpuszczono. Z niewiadomych przyczyn w posiadanie tych sektorówek weszli kibice z Poznania. Najpierw te sektorówki wywieszono do góry nogami na drugiej trybunie, a następnie podpalono, co doprowadziło kibiców Lechii do wściekłości - dodaje Borowiak. Kibice z Gdańska zaczęli rzucać w kierunku kibiców Kolejorza odpalone race doprowadzając do niebezpiecznej sytuacji i przerwania meczu przez sędziego.
- W związku z tym zdarzeniem wylegitymowaliśmy około 500 osób oraz zatrzymaliśmy 6. Pięć zostało już zwolnionych, a jedna wciąż jest zatrzymana. Zostanie jej postawiony zarzut uszkodzenia zabezpieczeń bramy sektorowej - kończy Borowiak.
Jedna z rac poparzyła 17-latkę. Jak ustaliła Telewizja WTK, nastolatkę przetransportowano do szpitala przy ul. Szpitalnej, ale na szczęście nie miała poważniejszych obrażeń.
Najpopularniejsze komentarze