Reklama

Kolejna rozprawa w procesie pobitego Alberta, po którym przejechał samochód : "Obrażenia były wręcz skrajne"

Albert podczas zorganizowanego dla niego festynu | fot. Renata Winczewska, archiwum
Albert podczas zorganizowanego dla niego festynu | fot. Renata Winczewska, archiwum

Tragedia Alberta jesienią 2017 roku wstrząsnęła Poznaniem. Chłopak najpierw został pobity, zaraz potem przejechał go samochód, a prowadząca go kobieta nawet nie wezwała pomocy.

W piątek przed poznańskim sądem odbyła się kolejna rozprawa w procesie dotyczącym dramatycznych wydarzeń z października 2017 roku. Przesłuchani zostali kolejni świadkowie - w tym taksówkarz, który zatrzymał się na ul. Krysiewicza tuż po zdarzeniu. Mężczyzna potwierdził, że widział leżącego na jezdni chłopaka i biegnących w jego stronę ludzi. Gdyby nikt nie leżał na jezdni, tobym się nie zatrzymał. To był główny powód, dla którego się zatrzymałem. Gdy te osoby krzyczały, ja widziałem już leżącego - mówił cytowany przez "Gazetę Wyborczą" Włodzimierz C.

Przypomnijmy do tragicznego zdarzenia doszło na ulicy Krysiewicza 28 października 2017 roku. Albert w dniu tragedii świętował swoje urodziny. Nie dość, że został pobity, to jeszcze przejechał po nim samochód. 26-letniemu Krzysztofowi M., który podejrzany jest o pobicie Alberta prokuratura postawiła zarzut usiłowania zabójstwa z zamiarem ewentualnym. Mężczyzna podczas jednej z wcześniejszych rozpraw przeprosił poszkodowanego i jego rodzinę, przyznając się do pobicia. Nie przyznaje się jednak do zarzutu dotyczącego usiłowania zabójstwa.

Przypomnijmy, że podczas rozprawy w grudniu sąd poinformował, że być może zmieniona zostanie kwalifikacja prawna czynu w stosunku do Marty S., której na razie prokuratura zarzuca nieudzielenie pomocy. Choć zdaniem prokuratury kobieta nie miała szans się zatrzymać, niewykluczone, jednak że będzie odpowiadać za spowodowanie wypadku z ciężkim uszczerbkiem na zdrowiu. Wcześniej 38-latka przed sądem odmówiła odpowiedzi na pytania i podtrzymała zeznania, które złożyła podczas policyjnego śledztwa. Stwierdziła wówczas, że prowadząc samochód nie zauważyła leżącego na jezdni mężczyzny.

W piątek zeznawała też anestezjolog ze szpitala przy ul. Szwajcarskiej, gdzie zaraz po wypadku trafił Albert. - Obrażenia były wręcz skrajne. Przez pierwszych kilka godzin pacjent pozostawał w stanie krytycznym. Nie było dla mnie jasne, co się stało. Była mowa o jakimś pobiciu i prawdopodobnym potrąceniu przez samochód - mówiła cytowana przez "Gazetę Wyborczą" lekarka.

Podczas piątkowej rozprawy przesłuchani zostali też kolejni biegli. Gdyby prędkość była znacznie większa,to obrażenia byłyby też znacznie większe. Ale mniejsza prędkość w tej sytuacji nie miałaby znaczenia dla obrażeń - zapewniał cytowany przez gazetę Marian Stochaj, biegły z ZMS.

Najczęściej czytane w tym tygodniu

Dziś w Poznaniu

Takiej pogody nie mieliśmy w Wielkanoc od dawna!
16℃
4℃
Poziom opadów:
0 mm
Wiatr do:
19 km
Stan powietrza
PM2.5
6.71 μg/m3
Bardzo dobry
Zobacz pogodę na jutro