Pijany ukradł auto kolegi i wjechał nim do rowu. A zaczęło się od niezapowiedzianej wizyty
36-latek z Rawicza może trafić do więzienia na 5 lat.
19 czerwca na prywatnej posesji w Trzeboszu pod Rawiczem pojawił się 36-letni mężczyzna. Chciał odwiedzić mieszkającego tu kolegę. Do Trzebosza z Rawicza dostał się taksówką, ale gdy dotarł na posesję odkrył, że nikogo na niej nie ma. - Przedzwonił do kolegi informując, że przyjechał w odwiedziny, a w słuchawce usłyszał, że znajomy wyjechał na rodzinną uroczystość - informuje rawicka policja.
36-latek nie miał jak wrócić do Rawicza. Wtedy na posesji kolegi zobaczył zaparkowane renault clio. W stacyjce były kluczyki. - Postanowił, że tak wróci do domu, a później pomyśli nad sprzedażą auta. Odpalił samochód i pojechał - dodaje.
Daleko jednak nie zajechał. W Sowinach, jakieś 12 km od Trzebosza, wjechał do rowu i zaczął szukać pomocy w okolicznych gospodarstwach. Właściciel jednego z nich poczuł od mężczyzny woń alkoholu i wezwał policję. Alkomat pokazał, że 36-latek miał 2 promile alkoholu w wydychanym powietrzu. A nie był to jego jedyny problem. Mężczyzna w ogóle nie posiada prawa jazdy.
- Usłyszał zarzuty kierowania pojazdem w stanie nietrzeźwości i kradzieży auta. Grozi mu do 5 lat odsiadki. Był już notowany między innymi za kradzieże i pobicie - kończy.