Czekają nas kolejne podwyżki rachunków. Tym razem za ogrzewanie i ciepłą wodę
Polacy muszą przygotować się na kolejne podwyżki. Niestety, nie chodzi o pensje.
W marcu 2021 roku inflacja w Polsce wyniosła według Eurostatu 4,4 proc., co jest najgorszym wynikiem w Unii Europejskiej. Drugie miejsce zajęły Węgry (3,9 proc.), a w żadnym innym państwie wzrost cen nie przekroczył poziomu 2,5 proc. Średnia dla całej UE to 1,7 proc, a strefy Euro 1,3 proc.
Podwyżki cen łatwo zauważyć np. w sklepach, znacznie więcej płacimy też za energię elektryczną. Choć politycy PiS najpierw obiecywali, że rachunki nie wzrosną, a później zapowiadali rekompensaty, to obecnie po tych planach pozostały jedynie wspomnienia (i uboższe konta Polaków).
To jednak nie koniec. Jak informuje "Dziennik Gazeta Prawna", Ministerstwo Klimatu i Środowiska kończy właśnie prace nad rozporządzeniem, które pozwoli na zwiększenie cen za ciepło i podgrzewaną wodę. W praktyce prezes URE będzie mógł zatwierdzić nowe taryfy bardzo szybko, nawet przed końcem roku.
- Trudno powiedzieć, jaka będzie ich skala, ale można spodziewać się wzrostów cen od 5 do maksymalnie 10 proc. - powiedział Andrzej Rubczyński z Forum Energii. W przypadku ciepłowni, które opierają się jedynie na węglu, wzrosty będą prawdopodobnie bardziej odczuwalne.
Skąd ten pośpiech? Od 2018 roku stale rosną ceny uprawnień do emisji CO2. Ich poziom wywindowano z poziomu 7 euro za tonę do 42 euro. Tak szybka zmiana była problemem dla wielu przedsiębiorstw, które nie uwzględniły jej w taryfach. Efekt to wielomilionowe straty, które trzeba jakoś pokryć.
Ponad 60 proc. z ok. 400 elektrociepłowni należy do samorządów. W pierwszym etapie mogą one pokrywać różnicę, ale ich przedstawiciele nie ukrywają, że na dłuższa metę oznacza to np. rezygnację z inwestycji. W tej sytuacji niezbędne jest sięgnięcie do kieszeni mieszkańców.
Najpopularniejsze komentarze