Przykłady ludzi, którzy są pozbawiani mieszkań, na które ciężko pracowali, a do tego jeszcze zamiast pokrzywdzonych, ciągani są po sądach możemy podać setki. Żeby nie było, że my wiecznie o kamienicznikach, tym razem pokażemy
przykład człowieka, który za bardzo ciężko zarobione pieniądze (pracuje jako rolnik) kupił sobie mieszkanie w bloku w Poznaniu. Myślał naiwny rolnik, że będzie to dla niego zabezpieczenie emerytury, bo wie, że z KRUS-u to mu grosze wypłacą.
Kupił mieszkanie, zapłacił za nie i chciał objąć mieszkanie. Okazało się wówczas że zamieszkuje w nim para młodych ludzi, którzy uważają, że skoro w mieszkaniu zamieszkali, to w nim mieszkają i już, a nie muszą nikomu za nic płacić, bo tacy piękni i młodzi, że im się należy.
Relacje z właścicielem pojmują zaś tak, że właściciel jest zobowiązany płacić za nich media oraz opłaty do spółdzielni, żeby nie musieli kłopotać się tak przyziemnymi sprawami jak regulowanie rachunków i by mogli oddawać się czystym przyjemnościom, młodzi przecież są, a młodość przecież musi się wyszaleć. Efektem tego szaleństwa oraz życiowej niefrasobliwości tych młodych ludzi było zajście przez młodą pannę w ciążę.
NAOMI W-W panna tym bardziej stwierdziła, że skoro ma być matką, to już pracować to absolutnie nie zamierza, a że nudziła się w domu, to wpadła na informację, że są tacy osobnicy, co pomagają tym, co chcą mieszkać w cudzym mieszkaniu i nie płacić. Uznała że to dokładnie jej sytuacja. Nowy właściciel mieszkania pojawił się w swoim mieszkaniu, by ustalić zasady dalszego korzystania z niego przez lokatorów. Wyobrażał sobie
nawinie, że podpiszą nową umowę najmu lub ustalą że w ciągu kilku miesięcy opuszczą zajmowane mieszkanie. Wpadł jednak w zasadzkę. W mieszkaniu czekali już na niego nie tylko lokatorzy ale także
bojówka anarchistyczna. Młode osiłki (i oślice chciałoby się dodać patrząc na klapnięte dready Katarzyny Czarnoty) zwlekli człowieka po schodach, szarpali go, wyzywali, trzymali go za nos wystawiając jego twarz do swojej kamery. Scena jak żywo przypominała rozkułaczanie kułaków przez drużyny młodzieżowe ze
Związku Młodzieży Polskiej, czy organizowane w komunistycznych Chinach seanse nienawiści.
Napaść urządzona przez grupę młodych bandytów na spokojnego człowieka, który sam przyszedł porozmawiać z lokatorami o zasadach ich dalszego pobytu lub rozwiązania umowy najmu, nie wzbudziła jednak niczyjego protestu. Dla prezydenta Poznania zwykła, uliczna bójka, w której poszkodowany jest człowiek o nieco ciemniejszej karnacji skóry sprawia, że Jaśkowiak pieje jak zarzynany kogut. Regularny lincz przeprowadzony na spokojnym człowieku nie wzbudził jednak jego żadnego wrażenia. Linczowanie niewinnych ludzie nie stanowi – zdaniem
Jacka Jaśkowiaka – powodu do oburzeniu i nie sprawia, że wizerunek Poznania jako miasta szanującego własność i miasta praworządnego jest demolowany. Jest to zresztą postawa bardzo konsekwentna, bo wcześniej
Jaśkowiak zachwycał się anarchistami, że po dwóch latach okupacji prywatnej kamienicy przy Starym Rynku, byli tak łaskawi, że zgodzili się przyjąć zaledwie 125 tysięcy złotych haraczu i opuścić cudzy budynek. O świecie
Jaśkowiak tyle wie, co przeczyta w „Gazecie Wyborczej”, a żurnalista Piotr Żytnicki wyjaśnia tam, jak należy interpretować zdarzenia do których doszło. Na łamach poznańskiego tabloidu opisał ten lincz, jako wyraz słusznego gniewu ludu, zmuszonego płacić czynsz za wynajmowane mieszkanie. Prezydent Poznania „Gazetę Wyborczą” traktuje jak biblię i skoro tam tak napisano, to tak musi być. Nieważne jakie jest prawo, nieważne że biją człowieka, ważne że Wyborcza napisała że rację mają w tym biciu. Dziwne że
Rzecznik Praw Obywatelskich nie zainteresował się pogwałceniem praw tego obywatela-właściciela podczas swojego pobytu w Poznaniu, kiedy to bratał się w anarchistami, Romami oraz władzami miasta, ku uciesze
Gazety Wyborczej. Ale to nie koniec historii.
Dzicy lokatorzy nie płacili bowiem za prąd i gaz od miesięcy, a gdy przyszli panowie z gazowni i elektrowni, to lokatorka wpuściła monterów i zdjęli liczniki. Tłumaczyła potem, że nie wiedziała, że jak jej zdejmą liczniki to
nie będzie prądu czy gazu, widocznie ma takie doświadczenie życiowe, że można mieć prąd i gaz nie mając licznika. Widząc stosunek tych ludzi do prawa, wcale nas to jakoś specjalnie nie dziwi, że mają takie doświadczenia. Ale do rzeczy.
Właściciel mieszkania udał się do gazowni i energetyki podpisał nowe umowy na dostawę energii i gazu, ale nie podpisał zlecenia na montaż liczników, wychodząc ze słusznego założenia, że liczniki założy wówczas, gdy ustali zasady płacenia za mieszkanie, a jako że zasad płacenia za mieszkanie nie ustalili, to i założenia liczników nie zlecił. „Lokatorom”, działaczkom lokatorskim i anarchistom wydawało się, że nie ma problemu, bo pójdą i podpiszą sobie nową umowę. Tymczasem okazało się, że na jedno mieszkanie może być zawarta jedna umowa, a skoro umowę taką zawarł właściciel, to dostawcy nie mogą ich zawrzeć z lokatorami i powstał pat. Właściciel nie może korzystać ze swego mieszkania, a lokatorzy którzy bez jego zgody zajęli mieszkanie
nie mają w nim prądu i gazu. Gdy szantaże, przemoc, poniżanie i hejt nie odnoszą skutku, anarchiści uruchamiają swoją najsilniejszą broń, broń której siłę rażenia porównują tylko z bombą atomową. Cudowne
wunderwaffe anarchistów to mecenas doktor Agnieszka Rybak-Starczak. Nazwisko zobowiązuje i adwokatka, jak na
rybaka przystało, specjalizuje się w łowieniu frajerów, a jak już takiego frajera złowi, to jak przystało na doświadczoną rybaczkę patroszy go dokumentnie.
Mecenas Agnieszka Starczak ma o sobie bardzo wysokie mniemanie, sama siebie uznaję za najwyższą wyrocznię prawa, dlatego nie przejmuje się szczególnie mocno przepisami.
Skierowała ona do właściciela mieszkania
pismo, w którym wezwała go do natychmiastowego zawieszenia liczników w jego mieszkaniu, okupowanym przez jej klientów. Podkreślmy raz jeszcze, pani mecenas mocą swego autorytetu adwokackiego, tytułu doktorskiego oraz dwojga nazwisk, nakazała człowiekowi, z którym nic jej nie wiązało by w swoim prywatnym mieszkaniu powiesił liczniki. Nie wiadomo nawet czy kogokolwiek reprezentowała, bo do wezwania nie dołączyła żadnego pełnomocnictwa, które by potwierdzało, że kogokolwiek reprezentuje, a lokatorka gdy o niej usłyszała to była kompletnie zaskoczona, bo nie wiedziała że ma adwokatkę. Przyszła więc pewnie do
Agnieszki Rybak-Starczak nasza ulubienica Katarzyna Czarnota, opowiedziała co i jak, a mecenaska przy kawce wysmażyła jej pismo, żeby prostego człowieka przestraszyć, w piśmie napisała: - ,,Jednocześnie wzywam Pana do przywrócenia posiadania lokalu przez moich Mandatów poprzez:
- Umożliwienie dostawy energii elektrycznej do lokalu, który zajmują moi Mandanci przez wyrażenie zgody w Enea SA na zamontowanie w lokalu,zajmowanym przez moich Mandantów, licznika prądu
- Umożliwieni dostawy gazu do lokalu przez rozwiązanie umowy, zawartej z Gazownią i umożliwienie zawarcia umowy o dostawę gazu przez moich Mandatów."
Załączone do pisma pełnomocnictwo datowane jest na 19.11.2016r. i podpisane za zgodność z oryginałem osobiście przez Panią mecenas. Jeżeli
Pani Starczak nie jest
SUPERBOHATEREM to pełnomocnictwo jest do d...y. Jaki adwokat takie pełnomocnictwo. Brawo TY.
Nie mamy oczywiście takiej wiedzy jak
mecenas Rybak-Starczak, ale wydaje nam się, że wysyłając takie pismo adwokatka anarchistów sprzeniewierzyła się zasadom kodeksu etycznego adwokatów, a dodatkowo dokonała pospolitego przestępstwa oszustwa, które opisane zostało
w artykule 286 kodeksu karnego w następujący sposób
- § 1. Kto, w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, doprowadza inną osobę do niekorzystnego rozporządzenia własnym lub cudzym mieniem za pomocą wprowadzenia jej w błąd albo wyzyskania błędu lub niezdolności do należytego pojmowania przedsiębranego działania, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8.
To że
mecenas Agnieszka Rybak-Starczak pracuje za pieniądze, a więc za swe działania osiąga korzyści materialne nie ulega wątpliwości. To że starała się doprowadzić prostego człowieka do niekorzystnego rozporządzenia własnym mieniem, wprowadzając go świadomie i z premedytacją w błąd co do tego, że ma obowiązek wykonać czynności, których wcale wykonać nie musiał, a wykonanie ich sprawiłoby, że w praktyce utraciłby swoje mieszkanie.
Fakt, że starała się prostego człowieka do tego przymusić wykorzystując autorytet zawodu adwokata, a także swego stopnia naukowego, każe sprawę potraktować z najwyższą powagą. Przy okazji spojrzeliśmy na drugi paragraf, tego samego artykułu Kodeksu Karnego, który brzmi następująco:
- § 2. Tej samej karze podlega, kto żąda korzyści majątkowej w zamian za zwrot bezprawnie zabranej rzeczy.
Anarchiści i tak zwani lokatorzy nagminnie żądają korzyści majątkowych w zamian za zwrot bezprawnie zabranej rzeczy, a rzeczami tymi są mieszkania przez nich zajmowane. W gruncie rzeczy cała działalność
Wielkopolskiego Stowarzyszenia Lokatorów, anarchistów oraz
mecenas Agnieszki Rybak-Starczak, wydaje się mieć charakter działalności przestępczej.
Może już czas, żeby prokuratura się nią zajęła, przecież anarchiści i działaczki lokatorskie publicznie głoszą, że oczekują pieniędzy za zwolnienie cudzych mieszkań, pisze o tym szeroko prasa, a artykuł prasowy stanowi wszak publiczne doniesienie o popełnieniu przestępstwa, trzeba tylko czytać i składać akty oskarżenia.
Najlepszy komentarz do w/w zdarzeń wypowiada właściciel lokalu:
U nas na wschodzie jest bieda, ale BIEDA SPRAWIEDLIWA nie to co tu.
Piszcie do nas na : zlylokator@gmail.com
Informacja: Zły Lokator nie posiada poglądów politycznych.Zły Lokator stoi na straży świętego prawa własności. Zawsze.Facebook : Zły Lokator PoznańTo nasza siła nie nasza słabość.Uczciwi urzędnicy miejscy i mieszkańcy Poznania! Stronawww.zlylokator.eu powstała właśnie dla Was! Informujcie anonimowoZłego Lokatora o patologii zżerającej nasz Poznań, o raku który toczyto miasto o łapówkach i nieprawidłowości wszelkiej maści. Dyskrecjagwarantowana. kontakt: zlylokator@gmail.com
Przemyślałem to.. Polską i Poznaniem rzadzą niemieccy anarchiści pochodzenia żydowskiego urodzeni w Rosji