Gazeta Porno Wyborcza

Pamiętają państwo jak przed laty niejaka Aneta Krawczyk opowiedziała, że wykorzystał ją seksualnie współpracownik Andrzeja Leppera, Gazeta Wyborcza rozkręciła z tego aferę, która zniszczyła Samoobronę, zabiła Andrzeja Leppera, zrujnowała rodzinę Łyżwińskich i wielu innych ludzi. Świętego oburzenia pismaków z Wyborczej nie zmienił fakt, że ich gwiazda Aneta Krawczyk okazała się osobą mało wiarygodna i mało moralna, a kolejni wskazywani przez nią mężczyźni, rzekomi sprawcy jej ciąży, okazywali się niewinni, bo badania DNA nie potwierdzały, że zmajstrowali Anetce dzieciaka. Teraz 8 kobiet związanych z Wyborczą i w ogóle z liberalną lewicą napisało wielki artykuł o tym jak były mobbingowane, molestowane, prześladowane, gwałcone a nawet bite przez redaktora naczelnego Wyborczej.pl, który wcześniej był szefem Gazety Stołecznej, a jeszcze wcześniej szefował poznańskiemu oddziałowi Wyborczej, i przez lata brylował na poznańskich salonach, był najlepszym kumplem Żytnickiego i wszystkich wokół pouczał co jest moralne, właściwe, uczciwe i sprawiedliwe.
Takie osoby jak Michał Wybieralski ludzie nazywają śmieciami. Każdy normalny facet dałby takiemu gościowi po pysku i by się skończyła kariera tego molestatora i damskiego boksera. Niestety tradycyjne praktyki załatwiania spraw z kolesiami, których nie można nazywać mężczyznami jest zakazane. Bo jakby taki Wybieralski zebrał w papę, to zaraz Żytnicki, Nyczka i inne koguciki z Wyborczej piszczałyby, że nie dostał wcale za molestowanie, stalkingowanie, dręczenie oraz zmuszanie dziewczyn do seksu oraz bicie nieposłusznych panienek ale za… poglądy.
Temat seksualnych wyczynów kolesi z Wyborczej będzie nam pewnie towarzyszył przez najbliższe miesiące, bo przecież Michał Wybieralski to tylko wierzchołek góry lodowej i za chwilę pojawią się pewnie kolejne „michałki”. Na poznańskich żurnalistów padł blady strach, bo wiedzą że Wybieralski to tchórz i trzęsą się, że na tej „komisji etycznej” AGORY to jak go ścisną za jaja (a Wybieralski opowiada, że bardzo lubi być ściskany za jaja) to opowie o przypadkach i przygodach swoich kolesi, bo przecież firma musi wiedzieć kogo musi się czym prędzej pozbyć i to najlepiej dyscyplinarnie, żeby chronić się przed zarzutami i odszkodowaniami, bo i bez tego jest na granicy bankructwa.
Jeden z prominentnych poznańskich redaktorów przemyśliwuje już podobno bardzo swoje dotychczasowe STOSUNKI do kobiet związanych obecnie i wcześniej z gazetą i okolicami. Zastanawia się i radzi co powinien zrobić, bo to jak on traktował dziewczyny w niczym nie ustępowało temu co robił Wybieralski, a że dziewczyn było znacznie więcej niż osiem, to i ryzyko że się zgadają i puszczą farbę jest poważne. Miły jest i uprzejmy ten redaktor, stara się jak może, naprawić chce co może. Ale niech pan redaktor nie ma nadziei, laski po knajpach się spotykają i po całym mieście już się rozniosło, że trzeba usunąć także pana redaktora. A tylko zastanawiają się nad najskuteczniejszą metodą. Czy zrobić kolejną sex-aferę czy załatwić to po cichu na Czerskiej, żeby mieć nie tylko satysfakcję moralną i żeby wreszcie kobieta stanęła na czele poznańskiej redakcji. Jeżeli możemy coś panu redaktorowi radzić, to tylko wysyłać listę do Agory, żeby gasiła temat, bo jak wybuchnie to nie będzie czego zbierać. Tak przynajmniej ćwierkają poznańskie gołąbki.
Inny redaktor z poznańskiej Wyborczej, taki co to sobie nie tylko robił sobie okolicznościowe selfie na czarnych marszach, ale także jak piłeczka podskakiwał i pokrzykiwał do mikrofonu razem z KODziarzami. Ostatnio podobno bardzo intensywnie zaczął przeglądać swoje konta na portalu randkowym, czytać to co pisał, co obiecywał i co wysyłał, i nie doczytał daleko bo też mu wyszło, że to co ten Wybieralski robił to było małe miki wobec tego jak on traktował ambitne dziewczyny, które – żeby nie marnować czasu – zapraszał od razu do hotelu na godziny a czasem na noce. No i jeszcze ten strach przerażający, że i z roboty go wywalą i żona się dowie. Skasowanie profilu jednak niewiele załatwia panie redaktorze. A taki był z niego internetowy casanowa.
Jeszcze inni żurnaliści zastanawiają się czy ich wielokąty jednopłciowe sprawiają, że świetnie się nadają do pracy w redakcji Wyborczej czy wprost przeciwnie to ich wyklucza. Bo takie teraz zamieszanie powstało, że nie wiedzą jak się wystawić, nie wiadomo kogo słuchać, a do Michała nie można zadzwonić, bo szlocha i nie odbiera telefonów. Patrzą na siebie z niepewnością, i każdy się zastanawia, czy tamten już wysłał tekst do codziennika feministycznego i opisał jak został pobity podczas sceny zazdrości i czy te bójki kochasi nie zostaną czasem podciągnięte pod jakiś mobbing, stalking, czy damskie bokserstwo. Piotrulla o Tobie ta historia. Rodzice w Gorzowie będą z Ciebie dumni.
Uśmiech zadowolenia rozlewa się po twarzy jednego tylko piszącego, i to nie tylko w Wyborczej, któremu niewiele można zarzucić, bo jego ulubiony rodzaj seksu to onanizowanie się nad własnymi tekstami. Nikt więc na niego donosu raczej nie napisze.
Na tle zrozpaczonej poznańskiej redakcji, jako wzór moralności i uczciwości zaczyna się jawić fotograf i fotoedytor, który zasłynął tym, że do ogólnopolskiego konkursu fotograficznego wysłał zdjęcie, które zrobił… na komputerze. Miał foto przystanku tramwajowego, miał foto ptaszków, to wkleił ptaszki na wiatę i wyszła fotka jak złoto. A że nieprawdziwe, kto by się tym przejmował, publikowanie nieprawdy, to przecież standard obowiązujący w Wyborczej. Sprytny fotoedytor nawet nagrodę główną za swoje dzieło dostał, a dopiero potem okazało się, że to nie była fotografia tylko fotomontaż.
Przykład Piotra Skórnickiego wlewa otuchę w serca zestresowanych seksoholików, damskich bokserów i molestatorów z Wyborczej. Wszyscy pamiętają, że jak się wydało że jego zdjęcie było oszustwem, jak mu odebrano nagrodę i go zdyskwalifikowano, to Wyborcza krzyczała, że ten nieuczciwy człowiek zostanie całkowicie wykluczony ze środowiska Wyborczej, tymczasem mijają kolejne lata, a nikt go nie wykluczył, ba nawet awansuje. Po cichu więc mają nadzieję, że im także się jakoś upiecze, bo przecież – żeby pozostać przy ptaszkach – „kruk krukowi oka nie wydziobie”, chociaż Wybieralski powiedziałby pewnie „kurwa kurwie łba nie urwie” i to jest właśnie kwintesencja Wyborczej.
Jacek Jaśkowiak musi odejść.
zlylokator@gmail.com |
22,3 tys księży stanowi wśród 19 mln mężczyzn w Polsce 0,11 %. Jeśli by nawet pedofile wśród księży występowali 10 x częściej niż średnia dal całej populacji mężczyzn to i tak 98,9 % pedofili to nie są księża. Gdyby nawet występowali wśród księży - co nieprawdopodobne - 100 x częściej to i tak 89 % pedofili to nie księża. Lewacka propaganda, że niby pedofilia to problem tylko duchownych to tylko celowe działania chroniące pedofili nie będących ksieżmi. Taka moralność Kalego - jak pedofil ksiądz to źle jak pedofil nie ksiądz to nie ma problemu. I jeszcze jedno - 99 % pedofili wśród księży to faworyci lewaków czyli geje. Ministrantami są przecież chłopcy. Ale o tym cicho sza, nie wolno mówić, a kto mówi ten homofob więc go do gazu.
typowe uzasadnienie dla ochrony księży-pedofili. aha, pedofila w 90 % ma relacje heteroseksualne.... trochę wiedzy, a nie zmyślania !
wypaczac widzic syf u sasiada a u siebie tego nie widzic .Zawsze łatwiej uderzyc osobe instytucje ktora sie nie broni .A prawda jest taka ze na lewej/liberalnej stronie to tego dewiantow jest najwiecej ,jak by kastrowano na zywca i pietnowano to dewiantow .To by sie zmnieszyła ilosc zboczencow
Jest najlepszy we wszystkim !
autor tego cytatu powinien dostać po ryju...