O większego trudno zucha niż był Pucek Burczymucha
Zbliżają się wybory samorządowe więc znów ożywia się bardzo były prezes Zarządu Komunalnych Zasobów Lokalowych Jarosław Pucek ps. ,,Eksmitator", który od dwóch lat utrzymywany jest na posadzie radcy prawnego w kancelarii Masiota i Partnerzy, która za czasów gdy Pucek był szefem ZKZL otrzymywała od tego ZKZL kontrakty na obsługę prawną nawet po pół miliona rocznie i to mimo, że ZKZL miał własnych prawników na etatach. Jarosław Pucek słynął z brutalnych eksmisji do hotelu na Szczepankowie skąd po miesiącu ludzi wyrzucano na bruk. Nikt w Poznaniu nie inicjował tylu eksmisji co Jarosław Pucek.
Czas jednak mija, kolejne trawniki przed swoja willą Jarek skosił więc musi pokazać, że coś jeszcze w tym mieście znaczy i już za chwilę już za momencik powróci na karuzelę urzędniczą i znów będzie rozdawał zlecenia i mieszkania (ups. sprzedawał po 10% wartości) kolegom i koleżankom, a jako że „Głos Wielkopolski” chętnie daje ucho na Puckowe dyrdymały, to pisze tam bez opamiętania. Dodatkowo dorabia teraz handlem autami na FB i chałturami w Sanepidzie ( tak Jarek cały Sanepid się z Ciebie śmieje )
Setnie rozbawiła nas sytuacja jaka zdarzyła się ostatnio. Otóż na debatę z Puckiem nie przyszedł inny nasz ulubieniec, wiceprezydent Tomasz Lewandowski, który faktycznie z odwagi cywilnej nie słynie i bał się, że Pucek obnaży jego niewiedzę, manipulację, słowem ośmieszy go publicznie, bo Lewandowskiemu wciąż chyba nie ma świadomości, że nikt nie ośmiesza go tak bardzo jak on sam. Pucek więc triumfuje, opowiada jakim to jest bohaterem, jak to przyszedł do telewizji żeby debatować, a Lewandowskiego tchórz obleciał i czmychnął przed Puckiem. No i Pucek dalej peroruje, że zawsze i wszędzie gotów jest podjąć dyskusję na temat poznańskiego mieszkalnictwa, nieruchomości i w ogóle zarządzania nimi przez miasto, bo Pucek specjalistą jest i odważny jest i nikogo się nie boi.
Prezentowanie swojej odwagi za tło biorąc sobie mikrusa Lewandowskiego, nie przystoi jednak dorosłemu chłopcu. To żadna chwała i odwaga panie Pucek być silniejszym od najmniejszego w klasie. Przypomnijmy więc może jak to pan czmychał ze studia WTK, nie mając odwagi zmierzyć się w merytorycznej dyskusji dotyczącej kamienicy, która przez lata zarządzana była przez pański ZKZL.
Kiedy trwała awantura na Stolarskiej, w studio WTK miało dojść do otwartej debaty pomiędzy anarchistką Kaśką Czarnotą, która nazywała się „obrończynią lokatorów”, szefem ZKZL Jarosławem Puckiem, który nazywał się „profesjonalistą od miejskich nieruchomości” oraz administratorem Piotrem Śrubą, który nazywany był przez nich „czyścicielem kamienic”. Państwo mieli sobie przed kamerami podyskutować na temat tego co faktycznie dzieje się na Stolarskiej, jak do tego doszło i jak z tego wybrnąć. Czarnota nie miała odwagi nawet pojawić się w studio. Co miałaby bowiem odpowiedzieć na pytanie o to ile „zarabia” na każdym „bronionym” lokatorze. Jak Czarnota wytłumaczy bezdomnym gnieżdżącym się w schroniskach, że nie mogą dostać mieszkań od Miasta, bo Miasto musi w pierwszej kolejności zaspokoić potrzeby lokalowe „biednego lokatora” Lisika, który ma willę w Baranowie pod Poznaniem i jest właścicielem firmy transportowej. Jak Czarnota wytłumaczy ludziom czekającym w kolejce na mieszkanie socjalne, że inny „biedny lokator ze Stolarskiej” ... tzw. Krzysztof Chojnacki bardziej zasługiwał przez lata na mieszkanie od Miasta, bowiem w Poznaniu nie ma gdzie mieszkać, bo jego willa znajduje się w Luboniu, tuż obok jego prywatnej fabryki witraży IRYS. Zapytany o to podczas rozprawy, stwierdził że w prawie trzystu-metrowej willi mieszkała tylko samotnie jego matka staruszka, a on z żoną i dzieckiem gnieździł się na poddaszu Stolarskiej. Jak Czarnota wreszcie wytłumaczy to że inny jej podopieczna z Stolarskiej „lokatorka” Kozłowska mieszkająca z mężem w willi w Baranowie, musiała mieć przez prawie 20 lat mieszkania komunalne (dwa po ponad 100 merów każde) na Stolarskiej, bo gdzieżby mogła inaczej prowadzić działalność gospodarczą (zarejestrowaną na Stolarskiej pod nazwą Apartament), a mieszkanie komunalne służyło jej do wynajmowania pokojów gościom targowym, gdzie za jeden dzień kasuje tyle co do Miasta płaci za miesiąc.
Jak Czarnota wytłumaczy, że inna „uczciwa lokatorka” ze Stolarskiej Grażyna Sobańska, już w latach osiemdziesiątych wylądowała z mężem i dwoma córkami w dwóch pokojach z dostępem do wspólnej kuchni i łazienki bo takie miała długi czynszowe na starym mieszkaniu, a potem nadal (przez 30 lat) nie płaciła czynszu, ale za to zajęła kolejne pokoje w tym mieszkaniu i w efekcie dysponowała 5 pokojowym mieszkaniem, gdzie wynajmowała pokoje studentom, i z tego żyła, a czynszu nadal nie płaciła.
Jak Czarnota wytłumaczy matkom gnieżdżącym się z dziećmi w barakach bez toalety, że „lokator” – prof. Stanisław Kozłowski, którego dochody z żoną, przekraczają 10.000 złotych miesięcznie jest „lokatorem”, którego potrzeby mieszkaniowe musiały być przez kilkadziesiąt lat zaspokojone przez Miasto Poznań, poprzez przyznanie mu ponad stumetrowego, taniego mieszkania komunalnego, bo człowieka przecież nie stać na zakup czy wynajęcie normalnego mieszkania na rynku.
Ten sam zestaw pytań miał zostać oczywiście zadany Jarosławowi Puckowi, przecież to on jako szef ZKZL przez wiele lat tolerował taką patologię w zarządzanym przez Miasto budynku, a Stolarska nie jest wcale jakimś wyjątkiem, ale jest to sytuacja typowa, bo tysiące mieszkań komunalnych w Poznaniu zajmują tysiące różnych krewnych i znajomych królika, którzy sami mieszkają w swoich podpoznańskich willach, a mieszkania komunalne wynajmują studentom, czerpiąc z tego zyski i czekając aż wróci Pucek, żeby mogli je wreszcie „wykupić” za 10% wartości minus „koszty”. Ciekawi jesteśmy bardzo jakby pan Pucek tłumaczył fakt tolerowania i wspierania przez niego takiej patologii, przez lata jego zarządzania w ZKZL. Słuchalibyśmy z zainteresowaniem takiej rozmowy na żywo, na antenie telewizji, jak opowiada jakie to wszystko jest uczciwe, profesjonalne, a on jako menadżer miejskiej spółki nie ma sobie nic do zarzucenia.
Bardzo ciekawe byłoby to stwierdzenie o profesjonalizmie, w kontekście faktu, że Miasto wydając kamieniczkę przy ul. Stolarskiej byłym właścicielom, zapłaciło im 200.000 złotych, za to że fatalnie zarządzało budynkiem i dopuściło do jej zdewastowania przez „uczciwych lokatorów”. Podkreślić warto, że kwota ta nie oddawała faktycznej wartości szkód poczynionych przez „uczciwych lokatorów” pod opieką „profesjonalnego, miejskiego zarządcy”, ale było wynikiem ugody, bo starsi państwo nie chcieli przez lata męczyć się po sądach i większość roszczeń odpuścili. Ciekawi jesteśmy o to jak Pucek by odpowiedział na pytanie o swoje „negocjacje” z „uczciwymi lokatorami”, którzy podczas rozmów stwierdzili, że „wyprowadzą” się z mieszkań zajmowanych na Stolarskiej, jeśli miasto wypłaci im „odszkodowanie” w wysokości 150.000 zł za każde zwolnione mieszkanie, albo da każdemu wyremontowane ponad 100-merowe mieszkanie blisko Targów, bo tu im się dobrze „mieszka”.
Przy okazji Pucek miałby okazję poopowiadać o stworzonym przez siebie Biurze Zamiany Mieszkań, które – jak pokazują kolejne przykłady – służyło temu, żeby odpowiedni ludzie (jak szef lokalnej PO Filip Kaczmarek, czy szef jednego z BOM MPGM i działacz PO Tadeusz Czyżyk) mogli sobie „wykupić” za 60 tysięcy złotych parter wyremontowanej, secesyjnej willi (140 m2) przy ul. Mickiewicza, zamiast kawalerki, którą Czyżyk wynajmował od Miasta.
Niestety nasz dzielny Pucek Burczymucha nie miał okazji zmierzyć się z tymi pytaniami, bo tuż przed programem otrzymał „telefon od przyjaciela”, a może raczej „telefon od przyjaciółki”, która ostrzegła go przed pytaniami jakie padną na wizji, a jako że kamery już pracowały, Pucek poczekał tylko aż program się rozpocznie, a potem zdjął słuchawki i wyszedł ze studia stwierdzając, że z bandytami nie będzie rozmawiał i dziwi się redakcji, że zapraszają do studia kogoś takiego jak Piotr Śruba.
Oczywiście Pucek nigdy nie przedstawił żadnych dowodów, bo takich oczywiście nie ma, by miał prawo nazwać administratora Piotra Śrubę nazywać „bandytą”, no ale Pucek przeczytał przecież o tym w „Gazecie Wyborczej”, a jako kibic Kolejorza wie doskonale, że to co GazWyb napisze to święta prawda, więc ministrant Pucek wierzy Wyborczej i ludzi na wizji obraża od bandytów, mimo że kształcony prawnik z niego jest. Co więcej w tym czasie utrzymuje 650 pustostanów w ZKZL dla przyjaciół i znajomych z rozdania PO o czym Piotr Śruba doskonale wie. Minęło zaledwie kilka lat od niesławnej ucieczki Pucka ze studia WTK, a Pucek peroruje jaki to z niego odważniak i jak nikogo się nie boi i jak z każdym zmierzy się w otwartej debacie. Panie Pucek, pamiętamy jednak jak pan niehonorowo podał tyły, zamiast podjąć merytoryczną debatę o sprawach lokatorskich. To brak pańskiej odwagi cywilnej doprowadził do rozpanoszenia się anarchistów w mieście i zwycięstwa lewaków, bo gdy trzeba było pokazać jakie są naprawdę mechanizmy ich działania, to wolał pan im oddawać miejskie mieszkania na meliny anarchistyczne (na przykład na Fredry 5/3a), żeby tylko pana nie atakowali, a przecież uczyli pana na religii, że trzeba mówić tak tak, nie nie, a nie kręcić i kombinować. Jarosław Pucek to taki koleś, który jest odważny, kiedy ma wokół siebie silnych kolesi, dlatego tak lubi jeździć na mecze, stać razem z chłopakami kibolami, a jako że najbardziej wygadany jest, to przypisywać sobie ich siłę. To jaką dumą napawa go, że stchórzył przed nim Tomcio Paluch, rozbawiło nas do rozpuku. Nikt przecież nie traktuje już Lewandowskiego jako poważnego przeciwnika, ot podprowadzić komuś jakieś faksy, handlarkę kotów uczynić szefową zoologu, donosik zgłosić, popodskakiwać na placu Wolności, pogłaskać zwierzaki, to są działania odpowiadające kompetencjom Lewandowskiego, nie ma z nim co walczyć, z niego można się już tylko śmiać i poczekać na koniec kadencji.
Opowieści Pucka o tym, jak to powala wszystkich swoją wiedzą i intelektem, rozbawiły nas tak, że brzuchy nas rozbolały ze śmiechu. Panie Jarku, to nie sztuka przestraszyć „Małego”, niech się pan nie boi stanąć do debaty z kimś, kto ma do pana konkretne zarzuty, zna je pan przecież, a telewizja WTK z pewnością z przyjemnością udzieli gościny takiej debacie. Ale do tego trzeba mieć jaja, a nie jajeczka panie Pucek Burczymucha.
Jacek Jaśkowiak musi odejść.
zlylokator@gmail.com |
Pucek platformiany naciagaczu/cwaniaczku lepiej odnies sie do zarzutow, a nie czestuj nas tutaj swoimi umyslowymi rzygowinami. Chetnie poczytam o konkretach na Twoja obrone. Lewactwo + platforma i reszta gowna = przekrety, zlodziejstwo, hipokryzja i bandytyzm.
Ja tez ( jak wielu innych) nie zaglosuje na JJ przez lewandowskiego.