Oralny Gabinet Poznańskiego Magistratu
Rozbawił nas do rozpuku „news” jaki wczoraj opublikowany został na jednym z poznańskich portali. Jego „dziennikarze” dotarli do fragmentów wywiadu rzeki z Jackiem Jaśkowiakiem i ogłosili niezwykłą wiadomość, że tęczowy Jacek zostawia żonę i wyprowadza się z domu, stosowny fragment brzmi wstrząsająco:
W ujawnionych fragmentach dowiadujemy się m.in., że prezydent Poznania wyprowadza się z domu. - Ale łączy nas z Joanną przyjaźń. Nie jesteśmy typowym małżeństwem, mamy różne podejście do pewnych spraw, ale jednocześnie w innych obszarach dobrze się rozumiemy. To ciągle związek oparty na życzliwości, chociaż nie jesteśmy małżeństwem, które się nawzajem wspiera - mówi w wywiadzie Jacek Jaśkowiak.
Gdyby dziennikarze popularnego portalu czytali to co publikujemy na naszym blogu, to wiedzieliby o tym już od ponad roku, bo trąbiliśmy o tym wielokrotnie.
Nasi czytelnicy pamiętają zapewne jak najśmieszniejszy dziennikarz śledczy z lokalnego tabloidu, niejaki Piotr Żytnicki pisał w Wyborczej, że podli kibice albo inni naziole napisali tęczowemu na płocie ZDRAJCA. Każdy normalny facet wie, że zdrajca to taki koleś co puka na boku, a tym słowem rzuca mu stara jak się dowie. Tłumaczyliśmy Żytnickiem, że i jemu podobnym, żeby nie pisali głupot, i nie wywlekali rodzinnych spraw Jaśkowiaków, ale ten zaciął się i domagał by policja, prokuratura i straż miejska brała próbki flamastra co nim po tym płocie bazgrano.
Jaśkowiak oczywiście siedział cicho, jak przestraszony szczeniak który zsikał się na dywan w salonie i nic nie powiedział, że to nie chodzi o żadne narodowe czy polityczne sprawy, a tylko o jak najbardziej prywatne jackowe barabara, no może nie tak całkiem prywatne bo, przecież… urząd miejski to miejsce publiczne.
Jakiż był skowyt Żytnickiego i jego kolegów, gdy na płocie Jaśkowiaka znowu ktoś napisał, tyle że tym razem dwa słowa ZDRAJCA i PEDAŁ. No wtedy to już tęczowi chłopcy nie mieli żadnych wątpliwości, że to odwet za otwartość Jacka na nieheteronormatywnych…
No i w tej kwestii mieliśmy wyjaśnienie od naszego czytelnika, ale wydało nam się tak absurdalne, że nie zdecydowaliśmy się na jego publikację. Dzisiaj – wobec tego co pisze Jacek Jaśkowiak w swojej książce – to absurdalne wyjaśnienie staje się nagle zupełnie oczywiste. Dżej Dżej pisze mianowicie, że był chłopcem bardzo religijnym, chodził w sukience przy ołtarzu jako ministrant, modlił się ciągle i chciał nawet zostać zakonnikiem jezuitą. Opowiada jednak, że najbardziej modlił się, jak miał siedemnaście lat i migdalił się z dziewczyną i prosił Boga, żeby od tego migdalenia się nie zaszła w ciążę.
Słyszeliśmy już o ludziach tak głupich, że myśleli, że kondomy się przyjmuje doustnie i potem byli zdziwieni, że gardło sobie zdarli (bo nie rozpakowywali), a panna i tak zaciążyła. Ale żeby ktoś był tak nieogarnięty, że wierzy, że ktoś uważa modlitwę za skuteczny środek antykoncepcyjny i to jeszcze nie zamiast seksu, ale po seksie, no tego to byśmy nawet my Jackowi nie przypisali, bo że aż tak można mieć sieczkę we łbie, to nawet my nie myśleliśmy.
Ale co wyznania Jacentego mają wspólnego z napisem na płocie. Otóż nasz czytelnik pisał nam, że jak się wydało, że Jacek znów nie potrafił utrzymać ptaszka na wodzy i puka jak dzięcioł, to Joaśka zrobiła mu aferę, że pewnie znowu się nie zabezpiecza, a jako że już się nawet nie modli, to znowu zmajstruje bobasa na boku. I wtedy właśnie Jacek miał jej z dumą powiedzieć, że żadnego bobasa nie zmajstruje i nie musi się wcale zabezpieczać, bo … nie będziemy państwa raczyli szczegółami domowych kłótni, zwłaszcza że znamy je z drugiej ręki, w każdym razie, ktoś uznał, że sposób uprawiania seksu przez Jacka kwalifikuje się do tego, żeby napisać mu na płocie PEDAŁ. Nasi czytelnicy pamiętają, jak podczas dnia kobiet czy innej babskiej manifestacji, Joanna Jaskowiak wrzeszczała do mikrofonu jaka to jest WKURWIONA, a Jacek stała za nią skulony, bojąc się by jej nie puściły nerwy do końca i żeby nie wykrzyczała przed całą publicznością, że bardziej od Kaczyńskiego wkurwia ją Jaśkowiak, bo ileż można znosić znaczące uśmieszki, szepty i komentarze. Jak ma Jaśkowiakowa być liderką babińca, jak nie wie czy jeszcze jest jakaś inna liderka, której Jacek cieplutko nie przytulał.
Na początku roku pisaliśmy już, że walizki Jacka już wystawione, a w styczniu czy lutym była rozprawa i Jaśkowiaki zgodziły się na separcję. Wszyscy co czytać potrafią, to wszystko wiedzieli od dawna, tylko dla poznańskich pismaczykówy to news, zaskoczenie i ogromna sensacja. Żeby jednak nie było, że piszemy tylko o swoich dawnych zasługach, to podrzucimy jednego świeżego newsika z okolic Jackowej sypialni… no w każdym razie z okolic, w których seksem się pewnie zajmuje. Jacuś to chłopiec, który nigdy nie dorósł, taki Piotruś Pan z szóstym krzyżykiem na karku. Stary pryk, a mentalność jak u gimbusa. I nudzą się Jackowi te dziewczyny.
Bliska „współpracownica” prezia, ta co to przez nią się mleko rozlało i z chaty dostał od Aśki wylot, nie jest już wcale pierwszą nałożnicą, choć jeszcze chyba tego tak do końca nie wie, bo skoncentrowała się na pisaniu książki i budowaniu planu marketingowego, i cały harmonogram przecieków opracowała, a Jacek nie ma cierpliwości do takich pierdół, nudzi się jak mu hanka ciągle o tej książce i jakimś ich comingoutcie opowiada i znalazł sobie inne… zajęcia. A jako że leniwy jest to daleko nie szukał…
No i za chwilę dojść może do afery i seksskandalu. Jacek chciał uciec do przodu, i tak jak Petru zacząć się pokazywać z nową partnerką, opowiadać jak to kulturalnie rozstał się z małżonką i że jest tolerancyjny, otwarty i nowoczesny. No i teraz nie wie z którą nową partnerką ma się pokazywać, bo każda chce tego komingoutu, a on lawiruje i modli się, żeby żadnej nie pojawił się nagle comingout, któr sprawi, że bardziej niż z wypadami Petru na Maderę, kojarzył się będzie z Kijowskim i jego alimentami.
Mamy jednak dla Jacka pewną bardzo złą wiadomość. Może się bowiem okazać, że nie będzie porównywany ani z seksturystą Petru, ani z alimenciarzem Kijowskim, ale z … byłym prezydentem Białegostoku, który stracił urząd, a potem skazany został za „romanse” z podwładnymi, które poskarżyły się prokuraturze, że wcale nie chciały przed szefem się wypinać, a on zmuszał je do tego wykorzystując „za-leżność” i „pod-ległość” służbową. No zapowiada się nam kampania prezydencka jakiej Poznań jeszcze nie widział. Już kupujemy popcorn i czekamy na to kiedy pojawią się wyznania poznańskiej Moniki Lewinsky, która opowie co też kazano jej robić w oralnym gabinecie na Placu Kolegiackim.
Jacek Jaśkowiak musi odejść.
zlylokator@gmail.com |