Szczęściarz Bjelica: piłkarzy Lecha omijają poważne kontuzje
Lech Poznań Nenada Bjelicy jeszcze nic nie wygrał, ale już teraz Chorwacki szkoleniowiec ma coś, co odróżnia go od poprzedników na tym stanowisku.
- Robi nam się krótka ta kołderka - mówił niespełna rok temu Jan Urban, kiedy podczas jednego ze spotkań nie był w stanie skompletować nawet meczowej 18-tki. Zwolniony na początku obecnego sezonu trener podczas swojej przygody z Kolejorzem często miał problemy z kontuzjami w zespole, co nie pozostawało bez wpływu na osiągane wyniki.
W sierpniu 2015 roku dość szeroką kadrą dysponował Maciej Skorża, ale w obliczu problemów zdrowotnych ówczesnych liderów - Kaspra Hamalainena czy Szymona Pawłowskiego - utytułowany szkoleniowiec również uciekał się do wymówek opartych na kontuzjach. Podkreślał wówczas, że choć w zespole pojawili się nowi piłkarze (m.in. Denis Thomalla i Marcin Robak), to potrzebują oni czasu, aby wejść na odpowiedni poziom.
Kontuzje są wpisane w zawodów piłkarza i nie da się ich uniknąć, ryzyko urazów można jednak zminimalizować odpowiednim przygotowaniem fizycznym. Wydaje się, że zimą odpowiednią pracę z zespołem wykonał pod tym kątem sztab Bjelicy, co widać nie tylko po wysokim tempie narzucanym przez piłkarzy w czasie meczów, ale i brakiem kontuzji wynikających np. z przeciążenia mięśni. Dodatkowo poznaniakom sprzyja szczęście, bo po ostatnich meczach żaden z zawodników nie zgłaszał urazu spowodowanego np. przez ostre starcie z rywalem.
W niedziele Lech podejmie na INEA Stadionie Górnika Łęczna, a Bjelica może w spokoju myśleć nad taktyką, ponieważ do jego dyspozycji będą praktycznie wszyscy zawodnicy. - Problemy ma jedynie Elvis Kokalović - przyznał trener. Chorwat jednak do tej pory nie zadebiutował w barwach Kolejorza, trudno więc nazywać jego brak osłabieniem.