Wciąż powstają dzikie wysypiska. Nie tylko przez mieszkańców, ale też przez firmy
W ostatnich dniach strażnicy miejscy doprowadzili do zlikwidowania kilku dzikich wysypisk na terenie Poznania.
Pierwsza interwencja miała miejsce przy ulicy Czarnucha. - W pobliżu rzeki Warty wyrzucono tonery do drukarek oraz zużyte opakowania po tuszach do kserokopiarek - wyjaśnia Przemysław Piwecki, rzecznik straży miejskiej. Wystarczyło przeszukać śmieci, by znaleźć w nich dane adresowe firmy... zajmującej się serwisowaniem i sprzedażą kserokopiarek. - Dwa dni później właściciel firmy przyznał się do wyrzucenia odpadów, został ukarany 500 złotowym mandatem, a śmieci posprzątał i przekazał do Gratowiska - dodaje.
Przy ulicy Arcta znaleziono porzucone pościele, kołdy i poduszki. - Było tam prawie wszystko to, co potrzebujemy w sypialni. Niestety, tym razem nie udało się ustalić właściciela porzuconych odpadów i koszty porządkowania obciążyły budżet miasta - tłumaczy Piwecki. Odpady usunęło Pogotowie Czystości.
Śmieci znaleziono też przy ulicy Nowina. Wśród nich znajdował się rachunek telefoniczny. - Korzystając z podanego tam numeru strażnik dodzwonił się do osoby odpowiedzialnej. Okazało się, że śmieci przypadkowo wyrzucił pracownik sprzątający pomieszczenia biurowe. Wszystkie worki szybko uporządkowano, a przestrogą na przyszłość był 100 złotowy mandat karny - kończy.
Co istotne, wszystkie te odpady mogły zostać odrazu przekazane na Gratowisko. W przypadku firm kilogram elektrośmieci przekazany na Gratowisko kosztuje 5 złotych. Taki odpad pochodzący z domu przyjmowany jest na Gratowisku bezpłatnie. Podobnie jest z kołdrami czy ubraniami - można je bezpłatnie przekazywać na Gratowisko lub oddać potrzebującym.