Na miejsce w poznańskich DPS trzeba długo czekać. Pielęgniarki narzekają na pensje
Dodano sobota, 10.12.2016 r., godz. 11.43
Sytuacja w poznańskich Domach Pomocy Społecznej daleka jest od idealnej. Pielęgniarki narzekają na niskie pensje, budynki są w kiepskim stanie, a na miejsce trzeba czekać kilka miesięcy.
Na terenie miasta działa sześć takich placówek. Na miejsce trzeba czekać ponad pół roku. W DPS przy Bukowskiej średnia wieku mieszkańców to 80 lat, a ok. 75 proc. z nich na stałe przykutych jest do łóżka. - To m.in. osoby cierpiące na chorobę Alzheimera, demencję, otępienie, alkoholicy - tłumaczy w rozmowie z telewizją WTK Anna Mazur, pielęgniarka.
Średnia pensja wraz ze wszystkimi dodatkami to przy Bukowskiej ok 2600 zł netto. - Oferujemy niższe wynagrodzenie, nie ma u nas takich dodatków płacowych jak w szpitalach. Nie zostałyśmy też objęte podwyżkami, które minister zapewnił pielęgniarkom szpitalnym. To 400 złotych przez 4 lata - mówiła Małgorzata Dobrzyńska-Woźna, kierownik zespołu w DPS Bukowska.
Dyrektorzy podkreślają, że muszą zmagać się m.in. z remontami i usuwaniem awarii, które skutecznie drenują budżet placówek. Trudno w takiej sytuacji wygospodarować pieniądze na podwyżki. - To "kwadratura koła". Jeśli podniesiemy podwyżki personelowi, którego określoną liczbę musimy zatrudnić, co wynika z ustawy i rozporządzenia, to wzrasta opłata za pobyt dla mieszkańca - mówił Marek Grzegorzewski, dyrektor DPS Bukowska.
Od stycznia pielęgniarki mają otrzymać 100 złotych brutto podwyżki. O taką samą kwotę ich wynagrodzenie większy się 6 miesięcy później. To jednak budzi pewne wątpliwości. - Kadra DPS to jeden pakiet usług. Nie możemy faworyzować tylko jednej grupy pracowników - twierdzi Dorota Potejko, zastępca dyrektora wydziału zdrowia spraw społecznych UMP.
W 2019 roku oddane do użytku zostaną nowe placówki DPS na Strzeszynie. To znacznie poprawi sytuację seniorów, ale nie rozwiąże problemu. Szczególnie, że Poznań "starzeje się" i osób potrzebujących pomocy będzie przybywać.
