Reklama
Reklama

Oni- biją, gwałcą i mordują. One- jadą po trzysta kilometrów aby ich zobaczyć

Spędzić z nimi 60 minut- czasem przy stoliku, czasem widząc ich tylko przez szybę, a czasem na wymarzonym "sam na sam" bez dozoru kamer i strażników.

WIDZENIE

Poczekalnia aresztu śledczego w Poznaniu. Jest ósma rano, właśnie zaczynają się widzenia. Wszystkie już zgłosiłyśmy, do kogo przyszłyśmy, wszystkie dostałyśmy kluczyk do szafki, takiej ,jakie mają na basenach i schowałyśmy tam swoje rzeczy. Wejść można tylko z portfelem i dowodem osobistym. Rozmawiamy.

- Przyjechałam z Wągrowca- mówi Magda, śliczna brunetka, odgarniając włosy. Magda czeka na widzenie z mężem, zabrała ze sobą dwóch synków, jeden ma cztery lata, drugi- sześć. Jąka się, gdy pytam, za co mąż siedzi, "takie tam"- odpowiada. Wyrok - 18 miesięcy. A jak dzieci przeżywają widzenie z tatusiem? - Chłopcy nie rozumieją, dokąd przyjeżdżamy. Wchodzimy przecież do kantyny, która wygląda , jak przyzwoita kawiarnia, tata już czeka na nas przy stole, możemy kupić kawę i słodycze, dzieci mają swój kącik do zabawy. Niespecjalnie się do męża przytulają, wolą pobawić się klockami. Wie pani, on nie był dobrym ojcem. Trochę się nad nami znęcał. Ostatnio synek powiedział do mnie; mamusiu, jak dobrze, że tatusia zamknęli w jakimś ciemnym tunelu. Wreszcie mamy spokój, prawda?.

To co Magda tutaj robi? Wierzy. Przede wszystkim wierzy, jak większość kobiet, które tu spotykam. On się poprawi. Teraz już będzie dobrze. Nigdy więcej nie podniesie na mnie ręki. Nie uderzy dzieci. Zresztą, to wszystko zrobił nie on. To zrobiła wódka.

Pani Hania jest tutaj z powodu siostrzeńca. Ach, tam nic poważnego. Nabrał jakichś kredytów, ale niedużych, naoszukiwał, ale tylko troszeczkę, wyłudził, ale co to tam za wyłudzenie. Matka się od chłopaka odwróciła, no, to przyszła ciocia, zawsze to godzinka relaksu dla Maciusia. Bo w celi tak nudno.

Wywołują mój numerek. Wchodzę. Strażnik sprawdza mnie wykrywaczem, potem prosi, żebym otworzyła portfel. Co pani tu ma? To? To jest wisiorek. A tamto? Tamto to amulet, żeby mi się mnożyły pieniądze. A ta karta do Playa co tutaj robi? Nie wolno wnosić kart. Ma pani jeszcze jakieś inne karty? Mam, złotą, zbliżeniową, ale jest zablokowana, bo brak na niej środków. Strażnik, wysoki, przystojny, nagle opuszcza ramiona.

PIĘĆ DNI RELANIUM

Ja odwiedzam Jacka, jest alkoholikiem, pijącym od wielu lat i bardzo skutecznie. Jacek niesie na plecach wandalizm, niepłacone wiecznie alimenty, zniszczenie mienia po pijaku. Leczył się kilkakrotnie z choroby alkoholowej i zawsze wracał do picia. No a pijany robił się bardzo zły. Ale wiadomo - to nie on, to wódka.

- Jak mnie zamknęli w areszcie, to przez pierwszych pięć dni dostawałem w tyłek końskie dawki relanium - zwierza się Jacek. - Nie wiedziałem nic o bożym świecie, taki byłem przechlany. To relanium pomogło mi przeżyć zespół abstynencyjny. Potem dowiedziałem się, że tu, w areszcie prowadzona jest terapia dla alkoholików, są mityngi i opieka psychologa. Pani psycholog zapisała mnie na terapię zamkniętą dla więźniów, wyjadę do Zamościa na trzy miesiące. Może da to początek czemuś lepszemu? Może dzięki temu przeżyję?

Przy stoliku obok nas siedzi starsza, przygarbiona i smutna kobieta. Przyjechała do syna, on milczy, patrzy w podłogę. Oboje głównie wzdychają, choć mają dla siebie tylko 60 minut. Ona jest zła, bo przecież nie musiał iść siedzieć, mógł wyrok odpracować poprzez prace społeczne, ale wszystko miał w nosie, nie stawiał się do kuratora, bawił się z kolegami i śmiał się jej w twarz, gdy go ostrzegała, że to kiedyś "źle się skończy". On jest zły, bo jej nie wierzył, a jednak miała rację.

Stolików jest 15 i 15 jest historii kobiet, które przyszły, przyjechały czy zostały przywiezione na widzenie. One- chcą się zobaczyć, dotknąć, porozmawiać. Dodać otuchy, powiedzieć; trzymaj się, nie ty pierwszy tu jesteś, dasz radę. Czego oczekują oni?

- Wielu z nich czeka na widzenia, jak na zbawienie - tłumaczy mi Radek, wychowawca w poznańskim areszcie śledczym. - Czasem dlatego, że tęsknią za bliskimi, jeśli mają z nimi więzi, a czasem dlatego, że dopiero tutaj, w celi naszła ich refleksja, że rodzina jest jednak ważna. Zdarzają się osadzeni, którzy po latach odnajdują kontakt z matką czy ojcem, nie widzieli się i nie słyszeli od bardzo dawna, a teraz pragną przebaczenia, spotkania, rozmowy. Oczywiście, są tacy, którzy zaczynają widzenie od słów; kochanie, wiesz, podam ci numer konta, na które możesz mi wpłacić parę groszy, bo wiesz, tutaj w kantynie mogę sobie kupić tytoń i kawę, a bez tego nie da się żyć. Najbardziej wymagający są młodociani przestępcy. Już z ich listów do rodzin- a czytamy te listy- jasno wynika roszczeniowa postawa. Mamo, przyjedź, albo jeszcze lepiej, wyślij mi paczkę. Można wysłać raz na kwartał, ważącą nie więcej niż 5 kilogramów, więc wiesz mamo, spiesz się, bo ten czas tak leci...

Radek nie ukrywa, że są i tacy osadzeni, którzy na widzenie cieszą się tylko dlatego, że po prostu wyrwą się ze szponów nudy. - To jest jednak półtorej godziny czegoś innego, wyjście z celi, rozmowa, może kawa i szarlotka, jak matka czy żona postawi w kantynie i tyle. - Nie wszyscy mają więź z rodzinami, a są i tacy, którzy widzeń po prostu odmawiają. Dlaczego?

- Bo albo mają zaburzone relacje z rodziną, albo wstydzą się tego, co zrobili i za co się tutaj znaleźli - tłumaczy Marek, psycholog w areszcie w Poznaniu. - Jeśli facet zamordował żonę, a chce odwiedzić go dziecko albo matka, to jak on ma jej spojrzeć w oczy. Dla tych ludzi widzenie - to nie jest radość, tylko wielki stres.

WIDZENIE - MARZENIE

Widzenie to nie tylko trzymanie się za rączkę i przytulanie dziecka. To także załatwianie spraw bieżących, ważnych. Elżbieta, z Murowanej Gośliny, przypędziła na widzenie do męża z teczką, pełną papierów - trzeba podpisać kwity, załatwić księgowość, udzielić pełnomocnictwa w sprawie kredytów. Tu nie chodzi o patrzenie sobie w oczy - zrobił, co zrobił - ucina krótko.- Nie chcę o tym mówić i nie chcę go znać. Ma mi tylko podpisać, co trzeba i koniec. Nie będę tam siedziała przez 60 minut. Może przez 15.

- Kwestia załatwiania spraw w czasie widzenia jest bardzo ważna szczególnie dla tymczasowo aresztowanych - mówi Radek, wychowawca.- Oni na widzenie muszą mieć zgodę prokuratora, skazany - godzi się sam. Tymczasowo aresztowany tylko w czasie widzeń ma szansę dowiedzieć się, o co chodzi, jakie mu stawiają zarzuty, kto będzie jego adwokatem, ile mu grozi. Dla nich widzenia mają zupełnie inny wymiar. Dlatego przysługują mu one aż cztery razy w miesiącu. Skazanym prawomocnym wyrokiem, kierowanym do zakładu karnego typu zamkniętego - dwa, półotwartego - trzy.

No i jest jeszcze widzenie - cudo. Widzenie- marzenie. Widzenie, którego koledzy w celi zazdroszczą jak niczego innego. Widzenie bez dozoru.

- To nagroda szczególna, przyznawana na wniosek wychowawcy przez dyrektora aresztu - tłumaczy kapitan Jan Kurowski, rzecznik prasowy aresztu śledczego w Poznaniu. - Dyrektor ma jeszcze możliwość przedłużenia widzenia o 50 minut i korzysta z tego przywileju gdy, na przykład żona osadzonego jedzie do niego z drugiego końca Polski i wiadomo, że drugi raz w tym miesiącu nie przyjedzie. Ale widzenie bez dozoru to wisienka na torcie.

Ostatnio na takie widzenie osadzeni pracowali przez trzy dni, ich społeczne zaangażowanie polegało na klejeniu akt i kleili je z olbrzymim poświęceniem. Teraz czeka na nich oddzielny pokój, w którym mogą spotkać się na godzinę z żoną czy kochanką, bez czujnego oka strażnika, bez bezdusznego oka kamery, bez oczu innych osadzonych, siedzących przy pozostałych stolikach na ogólnej sali widzeń. Po takim widzeniu osadzony wraca do celi nie tylko lekko rozluźniony, ale i dumny, jak paw. Na chwilę odkłada "Playboya" na półkę.

Na "Playboya" nie mówi się zresztą "Playboy", tylko "trzepak" - uśmiecha się ksiądz Jerzy Glabas, kapelan w areszcie śledczym w Poznaniu.- Wielu słów nauczyłem się "od nowa" służąc osadzonym w areszcie, ja też mam z nimi swoiste "widzenia", spotykam się z nimi, poza mszą na osobistych rozmowach, podczas których ja niosę posłanie duchowe, a oni z tego korzystają , albo nie. Z takich rozmów dowiaduję się, czy są gotowi się zmieniać, czy odczuwają skruchę, żal, czy tęsknią za bliskimi. Niektórym widzenia wcale nie pomagają, bo podczas widzeń dowiadują się, że teraz, gdy on siedzi, to żona nie ma czego żyć, są kłopoty z dzieciakami, sprawy do rozwiązania, niepopłacone rachunki. To go martwi, bo on nie ma jak jej pomóc. Bywa też, że podczas odsiadki rodzina się rozpada, żona odchodzi, chce rozwodu. Ale dwa razy zdarzyło mi się udzielać ślubu osobom, poznanym na widzeniach. Raz była to dziewczyna, która przychodziła do kolegi, na którą czule spojrzał inny osadzony i dziś są małżeństwem, innym razem dziewczyna osadzonego, która, no cóż też czule spojrzała na innego osadzonego, siedzącego przy stoliku obok .

Sześćdziesiąt minut mija, jak a bicza trzasnął. Pan oddziałowy pokazuje, że koniec, że Jacek idzie w jedną, a ja w drugą stronę. Dostaję karteczkę, czekam jeszcze chwilę, żeby wyjść zza krat, odebrać dowód osobisty i wyjść na lipcowe słońce, na Stary Rynek, na spacer, po zakupy, dokąd tylko chcę. Jacek wraca do celi, innej drogi nie ma. Do trzech osadzonych z nim kolegów, w tym jeden to też "alimenciarz", do szarego koca, pryczy, wspólnej toalety. Do nudy, odliczania dni i godzin ,i do czasu na refleksję. Na przykład taką, że jak mówią wśród anonimowych alkoholików " nawet największa porażka nie zawsze musi oznaczać katastrofę".

Najczęściej czytane w tym tygodniu

Dziś w Poznaniu

9℃
2℃
Poziom opadów:
4.4 mm
Wiatr do:
23 km
Stan powietrza
PM2.5
8.32 μg/m3
Bardzo dobry
Zobacz pogodę na jutro