Protest byłych pracowników firmy Rossa
Ponad czterdzieści osób protestowało dziś pod siedzibą firmy Rossa na Jeżycach. Twierdzą, że zostały zwolnione bez podania przyczyny i bez wypłacenia należnych im wynagrodzeń.
Ponad czterdzieści osób zostało zwolnionych z firmy Rossa z dnia na dzień - Jesteśmy totalnie zaskoczeni. Są osoby, które nie mają co jeść. Są osoby, które mają niepełnosprawne dzieci i nie mają na leki. Za chwilę nam wyłączą telefony, gaz, prąd, wyrzucą z mieszkań - mówi Ewa Kaniasta, zwolniona z firmy.
W ubiegłym tygodniu pracownicy dostali wypowiedzenia i obietnicę wypłaty wynagrodzenia. Do dziś pieniędzy nie dostali, a ochrona nie wpuszcza ich na teren firmy. Z nami przedstawiciele firmy nie chcieli rozmawiać. Pracownicy szacują, że łącznie firma jest im dłużna około 80 tysięcy złotych, ale to nie jedyny dług, jaki firma ma do spłacenia.
Dotarliśmy do osób, które zostały zwolnione z firmy Rossa dwa miesiące temu i do tej pory nie dostały wynagrodzenia za wykonaną pracę. Joanna Herman złożyła wypowiedzenie, a dzień później dowiedziała się, że z firmy wyrzucono jej matkę, siostrę i bratową w siódmym miesiącu ciąży - Ja przez trzy lata pracowałam dla tej firmy i byłam zadowolona. Postanowiłam odejść w momencie, kiedy pensje dostawałam na raty, kiedy część dostawałam na konto, a część do ręki - mówi była pracowniczka.
Państwowa Inspekcja Pracy przeprowadza w firmie Rossa kontrolę. Na razie nie ujawnia jej efektów. Wiadomo jednak, że nie ma zbyt wielu narzędzi, bo pracownicy byli zatrudnieni na umowę zlecenie - Jeśli są to osoby zatrudnione na podstawie umowy o pracę to dochodzenie roszczeń jest znacznie łatwiejsze niż w sytuacji osób, które nie posiadają umowy o pracę- mówi Jacek Strzyżewski z Państwowej Inspekcji Pracy.
Władze firmy Rossa są poza granicami kraju. Dziś pracownikom oznajmiono, że pensje dostaną w piątek albo w ogóle. Wyniki kontroli Państwowej Inspekcji Pracy będą znane w połowie listopada.
Najpopularniejsze komentarze