Pracownik ZTM-u ubezpieczał od jazdy bez biletu
Szef działu kontroli biletów Zarządu Transportu Miejskiego założył firmę, która oferowała "ubezpieczenie" od jazdy bez biletu. Kiedy sprawa wyszła na jaw, mężczyzna został zwolniony z pracy, a miasto zastanawia się nad skierowaniem sprawy do prokuratury.
Firma prowadzona przez Michała Hajdera oferowała opłacanie kar za jazdę bez biletu w zamian za opłacanie miesięcznych składek "ubezpieczeniowych". Kiedy sprawa wyszła na jaw, dyrektor został natychmiast zwolniony z pracy - Pan kierownik Hajder przestał pełnić obowiązki i został zwolniony z pracy - mówi Rafał Kupś, pełniący obowiązki dyrektora ZTM. Bardziej rozmowny jest wiceprezydent miasta - W tej chwili prawnicy ZTM-u pracują nad poinformowaniem prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa - powiedział Mirosław Kruszyński.
Miesięczna składka na rzecz firmy Michała Hajdera miała nie przekraczać 26 złotych, koszt sieciówki to 107 złotych, a kara za jazdę bez biletów 280 złotych. W piątek nie udało nam się porozmawiać z Michałem Hajderem, ale na łamach Gazety Wyborczej stwierdził, że chciał tylko zabezpieczyć pasażerów przed ewentualnym brakiem możliwości zakupu biletu i wydawało mu się, że działa na rzecz ZTM.
Według informacji Mirosława Kruszyńskiego w ostatnich dniach władzę w spółce przejęła żona Michała Hajdera. Formalnie firma może prowadzić swoją działalność, ale miasto może podjąć przeciwko niej kroki prawne - Jeżeli jest to działanie o charakterze quasi-ubezpieczeniowym, a więc takim, które by prowadziło do obejścia przepisów ustawy o ubezpieczeniach to trzeba pamiętać, że żeby być ubezpieczycielem, trzeba spełnić określone warunki - mówi Przemysław Maciak, prawnik, Prawnicy ZTM-u złożą pozew do prokuratury w poniedziałek.