Koniec świata w schronie prezydenckim
Mimo mrozu 13 grudnia schron prezydencki przy ulicy Słupskiej odwiedziło ponad 400 osób. Obiekt był pierwszy raz udostępniony zwiedzającym. Kolejna okazja do zwiedzania już 21 grudnia, a więc w dniu zapowiadanego przez Majów końca świata. Za "ratunek" w schronie trzeba będzie zapłacić... 6 złotych.
W ubiegłym tygodniu, dokładnie w rocznicę wprowadzenia stanu wojennego, poznaniacy mogli pierwszy raz w historii zwiedzać schron prezydencki zlokalizowany przy ulicy Słupskiej. - Mimo mrozu w pięć godzin obiekt odwiedziło ponad 400 osób - mówi Jacek Bartkowiak, zastępca dyrektora Wielkopolskiego Muzeum Walk Niepodległościowych w Poznaniu. To właśnie muzeum zajmuje się obecnie schronem. - To spory sukces i w związku z tym, tak jak wcześniej zapowiadaliśmy, schron będzie można zwiedzać również w najbliższy piątek.
Piątek, 21 grudnia, to zapowiadany przez Majów dzień, w którym ma nastąpić koniec świata. - Za ratunek w schronie trzeba będzie zapłacić 6 złotych lub 3 złote, w przypadku biletu ulgowego - zapowiada Bartkowiak. Obiekt będzie można zwiedzać od 11.00 do 16.00, a więc w takich samych godzinach jak 13 grudnia.
Duże zainteresowanie schronem spowodowało, że muzeum prawdopodobnie zdecyduje się już od stycznia regularnie udostępniać go zwiedzającym. Według wstępnych informacji każdy chętny będzie mógł zwiedzić obiekt w każdą ostatnią sobotę miesiąca. - Oficjalne informacje na ten temat będziemy podawać w późniejszym terminie - kończy Bartkowiak.
Schron znajduje się przy ulicy Słupskiej 62, w pobliżu pętli autobusowej w Krzyżownikach. Stoi tu willa, która pozornie wygląda zupełnie normalnie. To, co najciekawsze, jest jednak dokładnie ukryte. Pod budynkiem znajduje się 500 metrów kwadratowych powierzchni użytkowej. Są tu pokoje mieszkalne, biura, centrala telefoniczna, czy filtry wentylacyjne. Co ciekawe - w obiekcie nie ma... kuchni, ani magazynu na żywność. - To jest dla nas zagadka, jak sobie to wyobrażano - mówi Lech Dymarski, dyrektor WMWN w Poznaniu. - Jeśli na zewnątrz było skażenie radioaktywne to jak władze miasta miały sobie jechać o 16.00 do domu na obiad i później wracać - dodaje.
Wewnątrz pomieszczeń unosi się jeszcze duch czasów PRL-u. Wszędzie wywieszone są propagandowe tabliczki. W dzisiejszych czasach dowodzenie miastem ze schronu byłoby trudne. Nie działają tu bowiem... telefony komórkowe, nie ma też internetu.