Głogowska: "szeryf internetu" zamyka swój sklep Mikrus
30 grudnia z ulicy Głogowskiej zniknie sklep "Mikrus". To właśnie jego właściciel, pan Marek, od miesięcy walczył z młodymi ludźmi notorycznie okradającymi jego lokal. Gdy ostatnio w sklepie wybito szybę doszedł do wniosku, że czas zamknąć interes.
Właściciel sklepu Mikrus kilka miesięcy temu wypowiedział wojnę młodym ludziom, którzy notorycznie okradają jego lokal. Złodzieje (mieszkańcy okolicy) wchodzili do lokalu, zabierali z niego towar, a następnie po prostu wychodzili - jakby się nic nie stało. Raz nastolatkowie wynieśli nawet całe kosze z chipsami.
Właściciel "Mikrusa", Marek Obtułowicz, postanowił walczyć ze złodziejami. Kupił kamerę, zamontował ją za ladą i nagrywał poczynania młodych ludzi. Następnie nagrania umieszczał w internecie, gdzie robiły furorę. O sprawie zrobiło się głośno nie tylko w Poznaniu, ale też w całej Polsce.
Niestety, ale właściciel na własnej skórze zaczął odczuwać "popularność". Złodzieje zaczęli się mścić - m.in. oblewali go piwem, wrzucili też do sklepu szklaną butelkę, która roztrzaskała się obok głowy Obtułowicza. Sprawą zajęła się policja. Wobec kilku osób uwiecznionych na nagraniach wyciągnięto konsekwencje.
Przez kolejne miesiące okres spokojny w sklepie przeplatał się z kolejnymi "atrakcjami" w wykonaniu młodych ludzi. W jedną z ostatnich nocy w sklepie "Mikrus" wybito szybę. Obtułowicz nie wytrzymał i zamieścił w internecie film nagrany kilka minut po tym zdarzeniu. Padają w nim wulgaryzmy, oskarżenia wobec policji i prokuratury. Na koniec właściciel sklepu przyznaje, że zamyka lokal.
- Przepraszam za wulgaryzmy, które padły w tym filmie, ale byłem bardzo zdenerwowany - tłumaczy Obtułowicz. - Nie chcę po prostu wyjść na człowieka ordynarnego, ale nie wytrzymałem. Brak skutecznego działania policji i prokuratury powoduje poczucie bezkarności. Nie może być tak, że ja wysyłam służbom nagrania osoby rzucającej we mnie butelką, a w tej kwestii nic się nie robi. Ten chłopak chodzi pod moim sklepem i się śmieje, a prokuratura nie może go namierzyć. To jest paranoja. Chory kraj - mówi.
Obtułowicz podkreśla, że podjął ostateczną decyzję o zamknięciu sklepu. - Z dniem 30 grudnia zamykam sklep. Zapłaciłem wysoką cenę za moją walkę - straciłem klientów, bo po okolicy rozniosły się plotki, że jestem byłym ubekiem i policjantem. To też pokazuje nastawienie ludzi, którzy wierzą w takie rzeczy i się nimi przejmują.
Zdaniem Obtułowicza nie jest to jego klęska. - Ja, jako Marek, odniosłem pełny sukces. Ci gówniarze boją się mnie jak ognia i nie mają odwagi, by wejść do mojego sklepu. Szybę wybili rzucając butelką z przystanku tramwajowego, bo bali się podejść bliżej. Klęskę na całej linii poniosłem natomiast jako osoba walcząca o sprawiedliwość w tym kraju.
Czym będzie się zajmował właściciel "Mikrusa" po zamknięciu sklepu? - Będę się zajmował tropieniem tego typu patologii. Brak sklepu trochę rozwiąże mi ręce, bo nie będę musiał bać się o pewne sprawy. Chcę mówić głośno o tym, co mi się nie podoba w naszym kraju, o tym jak działa państwo. Rozumiem, że policja i prokuratura wykonują ciężką pracę, ale nie może być tak, że nic się nie robi, by pomóc obywatelom. Dostaję mnóstwo maili, w których ludzie opisują swoje doświadczenia z policją. Na pewno będę się tym zajmował - kończy.
Jedna z kradzieży w "Mikrusie":
Najpopularniejsze komentarze