Reklama
Reklama

Region: 20 lat temu wybuchł wielki pożar

Dokładnie 20 lat temu na trasie kolejowej Miały - Drawski Młyn jeden z pociągów relacji Poznań - Krzyż doprowadził do powstania gigantycznego pożaru. Ogień strawił wówczas 6 tysięcy hektarów lasu. Nikt nie zginął, ale "burza ogniowa", z którą wówczas walczyli strażacy, była drugim co do wielkości pożarem lasu w historii Polski.

10 sierpnia 1992 roku pociąg osobowy jadący z Poznania do Krzyża pokonywał trasę prowadzącą m.in. przez Miały i Drawski Młyn. Właśnie na 5-kilometrowym odcinku pomiędzy tymi miejscowościami w wyniku zatarcia się jednej z osi pojazdu na pobliskie tereny zielone zaczęły się sypać iskry. Około 16.30 zapalił się las w okolicach Miałów. Był to początek pożaru, który w ekspresowym tempie rozrósł się do gigantycznych rozmiarów.

Tylko 8 godzin wystarczyło, by ogień zajął obszar blisko 6 tysięcy hektarów. Przyczyniła się do tego pogoda. 20 lat temu w tym rejonie panowała susza. W lesie obowiązywał V stopień zagrożenia pożarowego. Wilgotność ściółki wynosiła 4%, wilgotność powietrza 10%, a temperatura powietrza osiągała blisko 40 stopni Celsjusza.

O godzinie 18.00 płonęło 500 hektarów lasu, a godzinę później już 1500 hektarów. W akcji udział brali nie tylko strażacy, ale też leśnicy, wojsko, mieszkańcy okolicy. - Już około godziny 19 pożar nabrał cech burzy ogniowej - najpotężniejszego pożaru, wytwarzającego niezwykle silny pionowy prąd gorącego powietrza, powodujący jego zasysanie przy powierzchni ziemi z siłą porównywalną z huraganem. Skutkiem tego jest dalsze nasilanie się pożaru i wzrost temperatury - tłumaczy ówczesny wojewoda pilski, Waldemar Jordan.

Wiadomo było, że strażacy nie ugaszą pożaru. Podjęto więc decyzję o ewakuacji mieszkańców z zagrożonych terenów. Podjęto też walkę o obronę osad. - Rozlegały się krzyki, płacz, lament, ludzie z nadzieją wynosili krzyże i obrazy świętych. Z zabudowań gospodarskich dochodziły ryki zwierząt, wyły psy. Mimo nocy widno było jak w dzień. Strażacy przygotowujący obronę ustawiali wozy bojowe i rozwijali linie gaśnicze - dodaje.

Było tak gorąco, że "zapalało się powietrze". - Ogień niesiony narastającym wiatrem trawił bez przeszkód następne połacie lasu - przeskoczył nawet przez leśne jezioro o szerokości 400 m i parł w kierunku Czarnkowa, Drezdenka, Wronek - cała Puszcza Notecka stała otworem. W tym czasie obwód palącego się lasu osiągnął 80 km! Ratunek mógł przyjść tylko z nieba.

I przyszedł. Po północy nad gigantycznym terenem objętym ogniem rozpętała się gwałtowna burza. W ciągu 70 minut na metr kwadratowy spadło 30 litrów wody. To wystarczyło, by ugasić pożar.

W ciągu roku na ogromnym pożarzysku pracowało 5 tysięcy osób. Usuwali spalone drewno (pozyskano 1 milion m3 drewna) i przygotowywali teren do nasadzenia nowych drzew. Posadzono tu łącznie 80 milionów m.in. sosen. Nadleśnictwo Potrzebowice, na terenie którego doszło do pożaru, otrzymało po bojach sądowych odszkodowanie od PKP w wysokości 50 milionów złotych.

Obecnie o wielkim pożarze przypomina ekspozycja Izby Edukacji Przyrodniczo-Leśnej w Potrzebowicach. W przyległym ogrodzie można tu zobaczyć aleję kamieni z tabliczkami upamiętniającymi pomoc ich nadleśnictw w akcji sprzątania terenu dotkniętego pożarem.

O pożarze możesz też przeczytać na portalu obiezyswiat.org tutaj.

Najczęściej czytane w tym tygodniu

Dziś w Poznaniu

Część ostrzeżeń dla Wielkopolski odwołano!
26℃
12℃
Poziom opadów:
0 mm
Wiatr do:
22 km
Stan powietrza
PM2.5
11.14 μg/m3
Bardzo dobry
Zobacz pogodę na jutro