Reklama

Miłość istnieje - zwłaszcza w biurze matrymonialnym

Marcin w swoim życiu nie szukał sprzątaczki ani pani do gotowania obiadów. Szukał miłości i przyjaźni. Dlatego wybrał się do biura matrymonialnego w Poznaniu. Tam poznał Magdę i dziś Magda i Marcin są szczęśliwym małżeństwem.

CHEMIA MUSI BYĆ

Marcin jest nauczycielem, ale i romantykiem. Z poprzednią żoną żył przez siedem lat zanim zdecydował się na separację. Potem długo był sam. - Użalałem się nad sobą - wspomina. - Źle mi było samemu i wcale nie chodziło o to, że nie ma kto mi uprać skarpetek. Szukałem przyjaciółki, ciepłej, uśmiechniętej kobiety, partnerki ale nie gosposi. Nie chciałem też biegać po Plazie i podrywać panienki pod butikami - nie o to mi chodziło. Dlatego wybrałem się do biura matrymonialnego "Paradi". Tam przyjęła mnie Daria. Rozmawiała ze mną półtorej godziny. Wypełniłem ankietę. Pytania były różne. Co lubię, a czego nie. Czym się zajmuję, co mnie interesuje. Dużo tego było. Ze zdjęć podobała mi się inna kobieta, ale Daria przecząco pokiwała głową. Nie, nie, mnie się wydaje, że to będzie Magda. Umówiłem się z Magdą na spacer nad Maltą, przeszliśmy dokoła całe jezioro i gadaliśmy, gadaliśmy, gadaliśmy. Nie mieliśmy siebie dosyć. No, i tak już zostało. Od września jesteśmy małżeństwem. Jest nam ze sobą bardzo dobrze.

- Ludzie trafiają do nas z różnymi potrzebami - śmieje się Daria. Ja i Iwona, moja wspólniczka, musimy dobrze wiedzieć, o co im chodzi, bo czasem oni sami za dobrze tego nie wiedzą. Kobiety opisują swoje oczekiwania i są w stanie umówić się z facetem, nie wiedząc nawet, jak on wygląda. Ma być ciepły, wrażliwy, dobry. A mężczyźni - nie. Oni muszą najpierw zobaczyć fotografię. Dopiero potem interesuje ich opis osoby. Choć rzeczywiście, nie szukają sprzątaczek, tylko partnerek. Nie chcą już żyć w samotności, a gotowa i tak potrafią sobie sami.

- Nasze panie bywają wdowami - mówi Iwona.- I mają głęboko w pamięci zmarłych mężów. I teraz chcą, żeby je poznać z kimś dokładnie takim, jak mąż, a królewicze z bajek przecież nie istnieją. Czasem zdarzają się kobiety, które ewidentnie szukają młodszych facetów. Bo ona uważa, że jest atrakcyjna, opalona i choć ma 60 lat, to zasługuje na trzydziestolatka, który ma metr osiemdziesiąt wzrostu i wypchany portfel. My musimy te marzenia korygować. Z różnym skutkiem. Czasem się uda, a czasem nie.

Ale często się udaje. Koszt poszukiwań partnera - 350 złotych za rok. I przez ten rok Daria i Iwona troją się i dwoją, że ludzi zeswatać. Wybrać partnera, pomóc go zdobyć. - Facetów odsyłamy zwykle najpierw do dentysty - uśmiecha się Daria. - Powinnyśmy mieć od nich prowizję. Nasi mężczyźni nie lubią dbać o zęby. Kobietom robimy metamorfozę. Zatrudniamy wizażystkę, która bierze naszą klientkę pod lupę. Zmienia jej fryzurę, makijaż, dietę i ubranie. Panie pięknie się zmieniają i wtedy ich fotki robią o wiele większe wrażenie na panach niż przedtem. One same zresztą też. Zaczynają się lubić.

ANIA I KAZIU

- Ja trafiłem do biura przez Internet - mówi Kazimierz. - Nie spodziewałem się wielkiej miłości, ale też chciałem, żeby pomógł mi w poszukiwaniu partnerki jakiś profesjonalista. I tak się stało. Panie umówiły mnie z Anią. W czerwcu bierzemy ślub. Czym mnie Ania ujęła? Tym, że jest ciepła, otwarta, wrażliwa na drugiego człowieka. Dużo się śmieje. Dobrze nam razem. Love istnieje, proszę pani, jestem żywym przykładem. Jestem szczęśliwy.

Kaziu, odkąd spotkał się z Anią w kawiarni, nie może bez niej żyć. Zaiskrzyło od razu. To ręka pani Darii- zapewnia mnie Kaziu.- Ona ma takie wyczucie, tak umie dobrać ludzi, ja sam bym w życiu nie wpadł na to, że szukam właśnie mojej Ani. Błądziłbym po omacku. - Na tym polega nasza rola - wyjaśnia Daria. - Nie jesteśmy psycholożkami, mamy różne kursy ukończone, ale to nie na psychologii polega kojarzenie ludzi. Bardziej na empatii, zrozumieniu drugiego człowieka. Określeniu tego, co da mu szczęście. Że nie wszyscy psychologowie o tym wiedzą, świadczy fakt, że są naszymi klientami. Doradzamy każdemu. Przychodzą do nas kelnerzy, prawnicy, pedagodzy szkolni. Po prostu- ludzie samotni. Ich zawód nie ma znaczenia.

WIECZÓR SINGLA

Jest piątkowe popołudnie, przychodzę biura matrymonialnego na wieczór singla. Na stole pysznią się świeczki i ciasteczka, siedzimy wokół ustrojonego stołu - dwanaście samotnych dusz. Mówię, że jestem dziennikarką. A samotne dusze mówią mi, dlaczego są samotne.

- Tak się jakoś złożyło, że zawsze wszystko było w moim życiu ważniejsze niż dom i rodzina - zwierza się Bogusia.- I teraz, kiedy już mam stabilizację, dobra pracę, dosyć pieniędzy, potrzebuję mieć kogoś przy sobie. Byli jacyś faceci, ale to zawsze nie było to, o co chodziło. Dlatego pomyślałam, że skoro sama nie umiem znaleźć, to muszę poszukać pomocy. I tak tu się znalazłam.

Znalazł się też Adam - artysta, wolny ptak i łowny sokół. Wiecznie szukający, ale ciekawy facet. - Ja jestem artystą - mówi z dumą Adam, kiedy bawimy się w grę towarzyską, polegającą na tym, żeby określić siebie przymiotnikiem na literę taką samą, jak imię.- A ja jestem tandetny Tadeusz- martwi się Tadek. - A ja Józef Jerozolima - chwali się Józek. Tak się znakomicie poznajemy. Jest i Tomek, filozof z wykształcenia, bardzo inteligentny facet, wdowiec, szukający żony na poziomie. I Ala, pedagog szkolny, dobrze ustawiona, z własnym mieszkaniem, czekająca na faceta, który nie będzie przez całe popołudnie leżał przed telewizorem.

Wieczór rozwija się pomyślnie, ludzie dobrze się bawią, kończymy po dwudziestej drugiej, ale pary dziś żadnej nie będzie. - Zobaczymy za dwa tygodnie - pociesza wszystkich Iwona. - Będą nowi ludzie. Nowe szanse.

Szanse praktycznie dla wszystkich, w tym dla homoseksualistów. - Mieliśmy jednego tego typu klienta, ale jesteśmy otwarte i gotowe na poszukiwania partnera każdemu - mówi Iwona. - Ot, w tym tygodniu przyjęłam niewidomego pana. Jego obsłużymy z Darią gratis. I na pewno kogoś mu znajdziemy.

Bo czasem na partnera trzeba czekać dłużej niż rok. Tak jest wtedy, kiedy przychodzi klient, któremu trudno dogodzić. Jest na przykład pani, ślicznotka, wiotka i wysportowana, podoba się każdemu klientowi bez wyjątku, ale oni się jej boją, jak facet z samochodu wyścigowego. Takim autem nie jeździ się po warzywa. Z taką kobietą nie idzie się po bułki czy do dentysty.

- Stereotyp faceta po przejściach - to kryzys wieku średniego - objaśnia mnie Daria. - On nie chce uwierzyć, że stuknęła mu czterdziestka, więc po pierwsze bierze się za fitness, żeby udowodnić sobie, że jest jeszcze całkiem młody. Żona już go nie interesuje, dzieciaki dorastają, więc on chciałby partnerkę po botoksie, taką, co wygląda na trzydziestkę i żeby była jędrna, zgrabna i powabna. No, czasem jest z tym problem. Ale szukamy, szukamy...

Oprócz szukania Daria i Iwona ustawiają też całe scenariusze randek. - Mężczyźni nie wiedzą, jak się zachować, jak zagadać, czego pani od nich oczekuje. I my ich instruujemy. Że ma się umówić na wyjście do kawiarni. Czekać na nią przed wejściem. Kupić kwiatka, a najlepiej bukiet. Ubrać czyste dżinsy i błękitny blezer. Rozmawiać o tym i o tamtym. Odwieźć taksówką do domu. To brzmi banalnie, ale wielu facetów nie wie, że tak należy. Gdyby wiedzieli, pewnie nie byliby samotni.

Czy zdarzają się oszuści matrymonialni, jak w filmach? Czasami. Był facet, który jedną ręką kłóci się z żoną o alimenty na dziecko, a drugą chciałby zgarnąć przystojną brunetkę na soboty i niedziele. Nie udało mu się. A sama Daria i Iwona? Czy są w szczęśliwych związkach? - Ja w bardzo - rozmarza się Daria. - Jest super, trafił mi się książę z bajki, choć niby oni nie istnieją. Iwona jest bardziej powściągliwa. - Jest okej - mówi.- Ale jak każda z nas czekam jeszcze na życiowe kosze róż. Bo mnie nigdy nie zadowalała tylko jedna róża.

Najczęściej czytane w tym tygodniu

Dziś w Poznaniu

15℃
9℃
Poziom opadów:
0 mm
Wiatr do:
25 km
Stan powietrza
PM2.5
29.41 μg/m3
Dobry
Zobacz pogodę na jutro