Reklama

Gdy Cytadelę kruszyły katiusze

23 lutego zakończyła się Bitwa o Poznań pomiędzy nacierającymi na zachód Rosjanami i spychanym przez nich do defensywy Wehrmachtem. W walkach o Fort Winiary, ostatni przyczółek Niemców w Poznaniu, brali czynny udział także Polacy. Interpretacja bitwy zmieniała się na przestrzeni dziesięcioleci, a jej rocznica do dziś budzi kontrowersje.

Kiedy na przełomie 1944 i 1945 armia radziecka rozpoczęła operację wiślańsko-odrzańską, mającą zepchnąć wojska hitlerowskie z okupowanej Polski na teren Rzeszy, Twierdza Poznań miała się stać jednym ich z głównych punktów obrony Niemców. Chociaż XIX-wieczny pierścień pruskich fortów nie miał szans utrzymania się w starciu z nowoczesną artylerią i lotnictwem, Niemcy chcieli w ten sposób związać na chwilę sowiecką ofensywę przewidując, że wywoła to więcej strat u przeciwnika, niż w ich własnych szeregach. Festung Posen nie został jednak należycie do tego zadania przygotowany. Wehrmachtowi brakowało już w tym czasie dywizji, a jego sztab, nie spodziewając się zimowej ofensywy Rosjan, przeniósł wielu żołnierzy z okupowanej Polski na front zachodni. Nie dokończono też planowanych linii umocnień wokół Poznania. Ostatecznie w styczniu 1945 r. Wehrmachtowi przyszło stawić czoło Rosjanom na linii fortów XIX-wiecznych, rozciągających się od Starołęki, aż po Golęcin.

Twierdza Poznań została oskrzydlona przez wojska radzieckie po kilku dniach zaciekłych walk na przedmieściach. Niemiecką linię obrony najpierw udało się przełamać na południu, od strony Świerczewa, dzięki czemu Armia Czerwona szybko podeszła do centrum. Niemcy stawiali tam zdecydowany opór, dlatego śródmieście Poznania ucierpiało znacznie mocniej od innych dzielnic.

Ostatnim, w miarę bezpiecznym przyczółkiem Wehrmachtu był Fort Winiary, który jednak nie wytrzymywał ostrzału nowoczesnej artylerii, prowadzonego m.in. ze Wzgórze Św. Wojciecha. Armia marszałka Żukowa miała też rakiety. Na archiwalnych zdjęciach z Bitwy o Poznań widać m.in., że Rosjanie bombardowali Cytadelę z katiuszy, cięższego brata popularnej później przez całą zimną wojnę, przewożonej na ciężarówkach wyrzutni katiusza. Jeden nielicznych w Europie egzemplarzy tej drugiej broni z końca II wojny światowej można dziś oglądać w mieszczącym się na Cytadeli Muzeum Uzbrojenia.

Do szturmu na Fort Winiary zaangażowano mieszkańców Poznania, nazwanych później Cytadelowcami. Ich udział w walkach budzi kontrowersje, m.in. o to, czy jako źle lub w ogóle nie uzbrojeni cywile nie zostali wykorzystani przez Armię Czerwoną w charakterze "mięsa armatniego". Niełatwa jest też dla dzisiejszych poznaniaków sama rocznica 23 lutego, kiedy to niemiecka okupacja miasta zastąpiona została dominacją radziecką.

- W epoce PRL-u 23 lutego świętowano Rocznicę Wyzwolenia Poznania przez Armię Czerwoną. Dziś ten dzień nazywamy Rocznicą Zakończenia Walk o Poznań, warto zwrócić uwagę na tę subtelną różnicę - mówi Lech Dymarski, dyrektor Wielkopolskiego Muzeum Walk Niepodległościowych. - W obchodach poznańskiego 23 lutego bierze zawsze udział konsul Federacji Rosyjskiej. Warto dodać, że uczestniczy on też w corocznych uroczystościach upamiętniających ofiary Katynia - dodaje.

Podczas wypierania Niemców z ziem dzisiejszej Polski zginęły setki tysięcy rosyjskich żołnierzy, a rozegrana w latach 1941-1945 Wielka Wojna Ojczyźniana, kiedy Moskwa i Berlin z niedawnych sojuszników stały się najbardziej zaciekłymi wrogami, stanowi nadal jeden z fundamentów świadomości narodowej Rosjan. I chociaż polskie pretensje do własnej interpretacji wydarzeń z 1945 r. nie znajdują do dziś zrozumienia wśród wielu rosyjskich historyków czy polityków, wraz z upływem czasu dialog obu stron w tej sprawie zdaje się zmierzać do normalności.

Zaciekła bitwa sprzed 67 lat odcisnęła zasadnicze piętno na dzisiejszym kształcie Poznania. Rocznica 23 lutego staje się powoli wielkim świętem grup inscenizacyjnych i miłośników militariów, którzy przebrani w historyczne mundury i wyposażeni w ciężki sprzęt wojskowy spotykają się co roku w Parku Cytadela.

Czy Bitwa o Poznań mogła potoczyć się inaczej?

Maciej Kabsch: Zakończenie walk o Poznań nastąpiło 23 lutego, dokładnie w rocznicę powstania Armii Czerwonej. Czy ten propagandowy sukces został okupiony większą liczbą ofiar po stronie polsko-radzieckiej? Można było zdobyć Fort Winiary wcześniej?

Arkadiusz Maciejewski, kierownik Muzeum Uzbrojenia w Poznaniu: - Rosjanie mogliby spokojnie dokończyć dzieła zdobycia 22 lutego wieczorem. Czyli chodzi o różnicę jedynie kilku godzin. Przeczekanie ich, aby zakończyć bitwę w święto Armii Czerwonej dawało jednocześnie uzasadnienie, dlaczego odbijanie Poznania z rąk Niemców tak długo trwało. Walki o miasto zabrały im ponad miesiąc. Rozpoczęły się w połowie stycznia. Tutejszy garnizon niemiecki jest w tej chwili obliczany na 12-20 tysięcy żołnierzy. Literatura sprzed 1989 r. podawała liczby w granicach 50-60 tysięcy.

Większość z tych Niemców zginęła w czasie szturmu na Fort Winiary?

Nie. Ale w ostatnich dniach bitwy na Cytadeli było już więcej niemieckich żołnierzy rannych, niż walczących. W miarę odbijania kolejnych dzielnic miasta przez Rosjan, Niemcy wycofywali swoich rannych do Fortu Winiary i innych obiektów, w których można było zapewnić im bezpieczne schronienie jak np. zamek. W ciągu całego oblężenia Cytadela była siedzibą dowództwa garnizonu, ale też bazą materiałową. Tutaj przyjeżdżały pojazdy pancerne, by zatankować i uzupełniać amunicję. Kazamaty na Cytadeli, w porównaniu do innych miejsc, wydawały się w miarę bezpieczne. Oczywiście wzniesione w XIX w., półtorametrowe mury z cegły nie wytrzymywały ostrzału nowoczesnej artylerii używanej w 1945 r. Fort Winiary już u progu poprzedniej wojny światowej, z wojskowego punktu widzenia, był już przestarzały.

W końcu Niemcy dali się otoczyć w coraz bardziej zdewastowanym forcie?

Próbowali się przebijać. Ostatnią taką próbę podjęli jeszcze rankiem 23 lutego, gdy duża grupa Niemców chciała przejść na teren Biedruska i Bolechowa. Nic im z tego nie wyszło i zostali wyłapani w terenie.

Czy warto było szturmować Fort Winiary, biorąc pod uwagę straty wśród Rosjan i Polaków oraz wagę strategiczną tego obiektu?

Naczelnym argumentem była kontrola nad przebiegającą do dziś u stóp Cytadeli linią kolejową. On był nie do końca trafny, ponieważ Niemcy pod koniec walk już nie za bardzo mieli z czego strzelać. Choć faktycznie linia kolejowa była osiągalna nawet przez ich karabiny maszynowe. Miastu tymczasem też raczej już nie zagrażali, bo mieli na Cytadeli co najwyżej moździerze i to w bardzo ograniczonej liczbie. Artylerii i innej broni ciężkiej w ogóle już nie posiadali. A główne transporty kolejowe Rosjan szły na front przez Starołękę. Trudno jednak dziś mówić, czy można było zdobyć Poznań bez walki o ten ostatni obiekt. Np. w Pile Rosjanie pozwolili Niemcom wycofać się z miasta i rozbili ich w terenie. W przypadku Poznania, skoro walki toczyły się już ponad 3 tygodnie, to trudno było nagle je zatrzymywać i zacząć negocjacje w sprawie wycofania się wroga z jego ostatniego przyczółka. Nie odkłada się czegoś, co jest już praktycznie skończone. Poza tym na tego, kto odniesie całkowite zwycięstwo, spływa splendor! Odznaczenia, chwała - to też było ważne.

W walkach o Fort Winiary brali udział Cytadelowcy, czyli wcieleni przez Rosjan do pomocniczych oddziałów poznaniacy. Jaki był ich udział w walkach? Czy o Cytadelę biły się też regularne oddziały Ludowego Wojska Polskiego?

Cytadelowców było około 2 tysięcy, chociaż swego czasu niektórzy historycy pisali nawet o ponad 4 tysiącach. Najpewniej zginęło ich około stu. Regularne oddziały Ludowego Wojska Polskiego nie brały udziału w Bitwie o Poznań. Jeśli chodzi o Cytadelowców, oni w większości nie brali udziału w walkach z bronią w ręku. Były dwie kompanie strzeleckie, które w pewnym momencie brały udział w szturmie od strony Wielkiej Śluzy na Kernwerk. Ale zdecydowana większość z nich zajmowała się dostarczaniem żołnierzom amunicji, wynoszeniem rannych, budową przepraw przez fosy Cytadeli. Rosjanie potrzebowali ich pomocy, bo w czasie szturmu już ściągali swoje wojska dalej na zachód. Proszę pamiętać, że na oblężonym Poznaniu front się nie kończył. Potworne walki toczyły się o Kostrzyn nad Odrą, gdzie Niemcy stawiali już naprawdę silny opór.

Czy można powiedzieć, że Cytadelowcy byli ofiarami Sowietów, którzy ich użyli w charakterze mięsa armatniego? To dziś popularny pogląd.

Do historii każdego z tych ludzi trzeba podchodzić indywidualnie. Ja bym był daleko ostrożny przed generalizowaniem w ogóle tej tematyki. Tak jak przed 1989 r. było określone podejście do roku 1945 i udziału w ówczesnych walkach poznaniaków, tak po 1989 r. stało się to płynne. Można przeczytać różne sądy, od takich, że Cytadelowcy to byli komuniści, aż po takie, że to były ofiary. Wśród tych złożonych z poznaniaków oddziałów byli także żołnierze Armii Krajowej. Rosjanie ogłosili w Poznaniu powszechną mobilizację, egzekwowaną przez Milicję Obywatelską. Ale wielu Polaków po sześciu latach niemieckiej okupacji po prostu chciało walczyć i zgłosiło się na ochotnika.

Czy to była tragiczna bitwa?

Każda bitwa jest tragiczna. Tak wygląda wojna, zawsze pociąga za sobą ludzkie dramaty. Trzeba pamiętać, że Poznań był potwornie zniszczony. O tym się rzadko mówi, ale nasze Stare Miasto było zniszczone w 70 procentach. Można zobaczyć na starych zdjęciach jak wyglądała katedra czy Stary Rynek. Dzielnice zewnętrzne, jak Wilda czy Grunwald, w miarę szybko zostały wyzwolone, tzn. przejęte. Niemcy położyli jednak ciężką obronę na wysokości alei Niepodległości, gdzie ułatwiały im to potężne zabudowania. Pod względem rozgrywania miejskich bitew, Rosjanie wbrew pozorom niewiele różnili się od Amerykanów. Wszyscy słyszymy, że Sowieci tak atakowali miasta, aby pozostały po nich tylko ruiny. Ale Amerykanie robili podobnie. Wystarczyło pięciu Niemców z Panzerfaustem i już wzywali do ich zniszczenia wsparcie artyleryjskie albo lotnicze. Z punktu widzenia historii wojskowości, nie ocenia się bitwy pod tym względem, czy była tragiczna. Był dramat ludzi, którzy zginęli i tych, którzy musieli żyć pod okupacją. Ale też liczy się to, jak Bitwa o Poznań została rozstrzygnięta.

Ile osób w sumie w niej zginęło?

Plus minus 10 tysięcy Rosjan zginęło. 6 tysięcy spoczywa dziś na Cytadeli, a kolejne 3 tysiące pochowano na Miłostowie. Liczbę zabitych Niemców trudno jest określić. W każdym razie ja bym się na to nie odważył.

Fort Winiary w 1945 r. został mocno zniszczony, a po wojnie zdecydowano o jego prawie całkowitej rozbiórce. Co zostało do dziś na Cytadeli po dawnej fortyfikacji?

Chociaż cały park jest dziś zabytkiem objętym nadzorem konserwatorskim, z dawnych zabudowań Fortu Winiary pozostało dziś raptem kilka procent. Z największego budynku koszar wojennych, tzw. Kernwerku, nie ma już praktycznie nic. Stał on przed dzisiejszym Dzwonem Pokoju, obok którego można obecnie zobaczyć tylko pozostałości głównej bramy wjazdowej. Najlepiej zachowanymi fragmentami Fortu Winiary są laboratorium amunicyjne z lat 70-tych XIX w., w którym działa Muzeum Uzbrojenia, a także estakada Małej Śluzy, gdzie znajduje się Muzeum Armii Poznań. Przetrwały także fragmenty m.in. Dużej Śluzy, Bramy Polnej czy Rawelinu III i IV i dwie reduty.

Najczęściej czytane w tym tygodniu

Dziś w Poznaniu

24℃
13℃
Poziom opadów:
0 mm
Wiatr do:
25 km
Stan powietrza
PM2.5
7.57 μg/m3
Bardzo dobry
Zobacz pogodę na jutro