Reklama

Poznań stracił swoją Wenecję

fot. Elżbieta Skowron
fot. Elżbieta Skowron

Na jakich wyspach leżał kiedyś Poznań, kto i dlaczego chciał kopać nowe koryto Warty, kim byli Ślepy Antek i Juchta Chwaliszewski oraz co Wenecjanie robili na Wenecjańskiej - opowiada Jan Kaczmarek, autor albumu "Chwaliszewo. Poznańska Wenecja".

Maciej Kabsch: Skąd porównanie Chwaliszewa do poznańskiej Wenecji? Czy dlatego, że kiedyś leżało na wyspie? A może wysokie kamienice przy Moście Chwaliszewskim miały nawiązywać do pałaców znad weneckiego Canal Grande?

Jan Kaczmarek: Ta nasza dawna Wenecja nie ograniczała się tylko do jednego kanału. Przed wojną całe Chwaliszewo było wyspą na rozlewiskach Warty. Od czasów najdawniejszych było to najbardziej dogodne miejsce do przeprawy przez rzekę. Mieszko I umieścił swoją stolicę na Ostrowie Tumskim. Między tymże Ostrowem Mieszka i Bolesława, a prawym brzegiem Warty, gdzie powstało nowe miasto (dziś nazywane Starym Miastem), leżały jeszcze dwie wyspy. Jedna z nich była nazywana Groblą Kapitulną druga to Czartoria. Obie te wyspy zostały połączone w XIV w. i dały początek miastu Chwaliszewo. Inne wyspy to Ostrówek, oddzielający Śródkę od Ostrowa Tumskiego. Który był najmniejszym miastem dawnej Rzeczypospolitej. Osobną wyspą była także Grobla. Jeszcze pod koniec XIX w. jeden z kanałów Warty przepływał przez dzisiejszą ulicę Mostową. Była to tzw. Warta Zgniła.
Nazwy "poznańska Wenecja" wcale nie wymyślono wtedy, gdy nad brzegami zakola Warty wyrosły te wysokie, secesyjne kamienice, których balkony zwisały nad nurtem rzeki. Używano jej już w XV i XVI w., gdy osiedlili się na Chwaliszewie przybysze z Wenecji. Byli to mistrzowie produkcji figurek porcelanowych, które później też tu wykonywali. Właśnie od nich pochodzi nazwa ulicy Wenecjańskiej.

Kiedy tak naprawdę utraciliśmy poznańską Wenecję? Po II wojnie światowej, na skutek ignorancji komunistycznych władz? A może do regulacji rzeki w dzisiejszym kształcie dążono już wcześniej?

Mówienie, że to wszystko przez komunistów byłoby oczywiście dużym uproszczeniem. Plany regulacji koryta Warty pojawiły się na przełomie XIX i XX w. w czasie zaboru pruskiego. Wybudowano wtedy wzdłuż dzisiejszej ulicy Szyperskiej potężne nadbrzeże portowe. Dziś stoi tam biurowiec, a wcześniej znajdowała się wielka chłodnia. Do poznańskiego portu rzecznego zawijały liczne statki, m.in. ze Szczecina, Berlina czy Hamburga. Przeładowywano rocznie ponad 600 tys. ton towaru, dbano także o regularne pogłębianie rzeki. Port przy Szyperskiej miał jednak istotny mankament, mianowicie nisko zawieszony Most Chwaliszewski. Aby pod nim przepłynąć, trzeba było opuszczać kominy parowców. Znajdujący się na samym środku rzeki filar mostu utrudniał komunikację, a dodatkowo ostry zakręt koryta na Chwaliszewie powodował, że tratwy czy większe barki miały trudności z manewrowaniem. Stąd władze pruskie postanowiły przenieść główną arterię rzeki na nowe koryto Warty, biegnące starym korytem Ulgi. Po realizacji tego projektu, nowy, potężny port rzeczny miał powstać na północnym Ostrowie Tumskim, tam gdzie dzisiaj jest elektrownia.

Nowe koryto Warty przy Moście Chrobrego istniało w zarysie już długo wcześniej.

Tak, to było stare koryto Ulgi, przez które dawniej płynęła woda. Potem, z powodu zmian stosunków wodnych, wpływała do niego tylko przy wyższych poziomach rzeki. Sam pamiętam, jak w latach 50-tych czy 60-tych, podczas wylewów, koryto ulgi wypełniało się wodą, dzięki czemu na chwilę Chwaliszewo znów stawało się wyspą. Aby w XX w. poprowadzić nim główny nurt rzeki, trzeba było je po prostu pogłębić.

Czy zrezygnowano ze starego koryta Warty, aby zabezpieczyć się przed powodzią?

Nie, to nie miało najmniejszego wpływu! Proszę sobie wyobrazić, że zasypanie starego koryta Warty spowodował, że przepływ wody zmniejszył się. Do lat sześćdziesiątych płynął trzema korytami: starym korytem Warty, Ulgi i Cybiny. To było bezpieczniejsze. Kiedy pogłębiano kanał, nie było już problemów powodziowych takich jak do XIX w. Miasto zabezpieczyły dobrze umocnienia poczynione przed I wojną światową. Ostatnia wielka powódź w Poznaniu zdarzyła się w 1924 r., ale wtedy np. woda nie wdarła się już, jak to bywało wcześniej, na Stary Rynek, Chwaliszewo czy Czartorię. Co prawda, wielka woda w 1924 r. zniszczyła stary Most Tumski, ale w ciągu roku w jego miejscu wybudowano nowy noszący do dziś nazwę Bolesława Chrobrego.

Prusacy planowali w XIX w. zasypać stare koryto Warty?

Nie. Ich projekt przewidywał postawienie na końcu ulicy Czartoria, ówczesnej Damstrasse (ulicy Tamowej) śluzy, dzięki której nurt popłynąłby nowym korytem Warty. Ale stare koryto wraz z portem miało pozostać. Śluza miała służyć temu, aby od czasu do czasu przepłukać ten port. Te projekty niestety, a może "stety", bo wiązało się to z odzyskaniem przez Polskę w 1918 r. niepodległości, zostały zaniechane.
Ale w 1940 r. niemieckie władze okupacyjne przystąpiły do realizacji nowego koryta, właśnie według pruskiej koncepcji z przełomu XIX i XX w. Wyburzyli wtedy część umocnień znajdujących się wokół fortu Radziwiłł na Zagórzu oraz część zachodnich zabudowań Chwaliszewa, stojących tuż przy kanale Ulgi. Zdążyli też zburzyć dwie stare kamienice tuż przy Moście Tumskim oraz dwa budynki stojące przy Moście Chwaliszewskim, od strony Garbar. Niemcy widząc, że nie będą w stanie wygrać wojny, zaniechali dalszych prac przy wodnych projektach w Poznaniu. A sporo ich w czasie okupacji przeprowadzali: wybudowali Jezioro Rusałka, zaczęli budowę Jeziora Maltańskiego...

Dzieła zniszczenia słynnych kamienic nad starym korytem Warty dopełniły ostatnie miesiące wojny.


Chwaliszewo w 1945 r. było najbardziej zniszczoną częścią Poznania. Straciło aż 90 proc. budynków. Część domów oczywiście przetrwała, tak jak dawna fabryka cygar, w której się urodziłem. Obok stał piękny spichlerz szachulcowy, niestety rozebrany w 1952-53 r. Nowe budynki powstające później na Chwaliszewie zaburzały już dawną linię zabudowań. Nowe, udające po części dawną architekturę bloki odsuwano od starego koryta rzeki. Wenecja została utracona.
Po wojnie powstało kilka koncepcji urbanistycznych dla tego terenu. Część z nich zachowywało wyspę Chwaliszewo i nie ingerowało w Ostrów Tumski. Istniała koncepcja, aby ulicę wylotową do Warszawy, w ciągu dzisiejszej ulicy Wyszyńskiego, poprowadzić wzdłuż istniejącej linii kolejowej przez północny Ostrów Tumski. Zdecydowano się jednak w końcu na realizację koncepcji niemieckiej. Szeroka arteria pobiegła więc przez środek dawnego ogrodu biskupiego. Trzeba było wyburzyć też część starego seminarium duchownego.
Ostatecznie też powojenne władze Poznania poszły na najprostsze rozwiązanie i ziemię z pogłębionego nowego koryta Warty wrzucili wraz z gruzem do starego koryta.

Co to dało?

Chyba tylko oszczędność pieniędzy. Część powojennych projektów przewidywała, aby pozostawić stare koryto odkopane. Byłoby dobrze zabezpieczone przez alternatywne koryta Ulgi i Cybiny. Pamiętajmy, że dzisiejsze przypływy na Warcie są niebezpieczniejsze niż kiedyś z powodu likwidacji portu rzecznego. W czasie jego funkcjonowania koryto było regularnie pogłębiane i konserwowane. Dziś tego się nie robi, czego efektem jest niedawno zauważona, nowa piaskowa wyspa w Poznaniu, niedaleko Szyperskiej.

Mówi pan o sobie, że jest ostatnim Chwaliszewiakiem. Ma pan może poczucie, że pana rodzinne miasto zostało bezpowrotnie zniszczone?

Tak się składa, że jestem ostatnią osobą, która na Chwaliszewie urodziła się w domu. Wszyscy moi młodsi sąsiedzi rodzili się już w położonych poza dzielnicą szpitalach. Jeśli chodzi o sentyment, można przejść się do starego koryta Warty i zobaczyć, jak ono dzisiaj wygląda. Nie najlepiej. Na szczęście nie stawiano w nim żadnych budynków, zostawiając możliwość ponownego odkopania lub urządzenia parku. Z drugiej strony, jak pan pewnie zauważył, powstał tam tymczasowy pawilon w kształcie rotundy. Tymczasowe rozwiązania potrafią by najtrwalsze...
Niestety pewne decyzje zapadające w mieście w ostatnich latach przeszkodzą w zwróceniu rzeki mieszkańcom. Proszę spojrzeć na biurowiec i osiedle przy Szyperskiej, nad murem oporowym. Tam miał biec bulwar z centrum miasta aż do Szelągu, a urzędnicy zgodzili się, by powstał płot.

Chwaliszewo jako osobne miasto zniknęło z mapy już ponad 200 lat temu.

Tak, cieszyło się prawami miejskimi od 1444 r. do 1801 r., nadanymi z inicjatywy Kapituły Katedralnej. Delegacji kapituły udało się tą sprawę załatwić u króla Władysława Warneńczyka w przeddzień bitwy z Turkami pod Warną, w której ten zginął. Udali się za nim aż na Bałkany. W owym czasie w Polsce z poznańską kapitułą bardzo się liczono. Król przed bitwą chciał mieć po swojej stronie wszystkich sojuszników i zgodził się nadać Chwaliszewu prawo magdeburskie.
Do końca XIX w. Chwaliszewo było miastem rzemieślników, m.in. rzeźników i piwowarów. Istniało tu 13 cechów, tyle samo co w Poznaniu. Co więcej, cechy te były wobec adeptów bardziej wymagające niż te w Poznaniu, co przedkładało się na lepszą jakość towarów. Konkurencja między sąsiednimi miastami była tak zaciekła, że magistrat Poznania w XVII w. zabronił nawet kupować swoim mieszkańcom mięso na Chwaliszewie!

Świetność Chwaliszewa skończyła się jednak wraz z odebraniem mu praw miejskich przez Prusaków.


Dzielnica cierpiała w XIX w. z tego powodu, że znalazła się za murami Twierdzy Poznań, a według prawa, przed twierdzą nie można było budować ani remontować żadnych budynków. Już wcześniej na Chwaliszewie dominowała skromna, parterowa zabudowa. Teraz te budynki zaczęły popadać w ruinę. Padł chwaliszewski ratusz. Z powodu złego stanu technicznego trzeba było rozebrać kościoły św. Barbary i św.Wawrzyńca
Dopiero gdy pod koniec XIX w. Niemcy zrezygnowali z utrzymywania Twierdzy Poznań, prawo budowlane się zmieniło i na Chwaliszewie zaczęły powstawać secesyjne kamienice. Nie były tak wystawne jak te na Jeżycach czy Łazarzu. Chwaliszewo stało się dzielnicą robotniczą.

I okrytą dość złą sławą.


Powiedzmy raczej, miała swoją specyfikę. Można było w niej spotkać przysłowiowego Juchtę Chwaliszewskiego. Był to typ romantycznego chuligana. Chłopak z Chwaliszewa, który nie dawał sobie w kaszę dmuchać. Przesiadywał ze swoją eką w licznych w tej dzielnicy knajpach, winiarniach i miodosytniach, np. "U grubego Jasia" przy ul. Piaskowej.
Na Chwaliszewie w czasie wojny panował "polski żywioł", Niemcy się tu nie wprowadzali. Pięciu mieszkańców Chwaliszewa wraz z 12-stoma żołnierzami AK przeprowadziło w 1942 r. brawurową akcję Bolwerk. Podpalono wtedy niemieckie magazyny w porcie rzecznym, niszcząc w zaopatrzenie Wermachtu na front wschodni. Uczestnicy akcji zostali potem wyłapani przez Niemców. Był wśród nich Ślepy Antek, Antoni Gąsiorowski, woźnica z Chwaliszewa. Według relacji pielęgniarki, podczas przesłuchania, mając związane z tyłu ręce, doskoczył do oficera gestapo i przegryzł mu gardło. Z chłopakami z Chwaliszewa nie było żartów.

----
Jan Kaczmarek apeluje do mieszkańców Chwaliszewa, którzy mają w swoich prywatnych zbiorach stare zdjęcia dzielnicy, aby je przynieśli do zeskanowania do filii Biblioteki Raczyńskich przy ul. Chwaliszewo 17/23. Zostanie z nich później zorganizowana wystawa "Chwaliszewo w rodzinnej fotografii". Jan Kaczmarek zwraca się również do wszystkich poznaniaków o udostępnienie i przynoszenie pod powyższy adres zdjęć pochodzących z okresu II wojny, które zostaną wykorzystane w nowym albumie przedstawiającym życie codzienne w Poznaniu w latach 1939-1945. Wszystkie fotografie po zeskanowaniu zostaną zwrócone właścicielom.

Najczęściej czytane w tym tygodniu

Dziś w Poznaniu

16℃
5℃
Poziom opadów:
0 mm
Wiatr do:
19 km
Stan powietrza
PM2.5
6.93 μg/m3
Bardzo dobry
Zobacz pogodę na jutro