Reklama
Reklama

Skrzypczak: miasto powinno jak najszybciej przywrócić rzekę mieszkańcom

Czy stare koryto rzeki można odkopać? - Absolutnie wszystko jest możliwe - przekonuje Eugeniusz Skrzypczak, prezes poznańskiego oddziału Stowarzyszenia Architektów Polskich. I podaje przykłady tych, którym to się udało.

Maciej Kabsch: Jest pan za odkopaniem starego koryta Warty? Czy to jest właśnie odpowiedź na pytanie: jak przewrócić rzekę miastu?

Dr Eugeniusz Skrzypczak: To nie jest odpowiedź w tym znaczeniu, że trzeba po prostu wziąć łopatę i kopać. Przykłady ze świata, takie jak Breda i Seul, pokazują jednak, że taka operacja jest możliwa. Oczywiście Seul to jest potężna aglomeracja, inne uwarunkowania i mentalność. Ale już Breda nie jest przykładem od Poznania odległym. To holenderskie miasto nie ma nawet 200 tysięcy mieszkańców. Władze postanowiły tam odkopać stare koryto rzeki, które w XX wieku zakopano i urządzono w nim parkingi. Przywrócenie rzeki w jej dawnym korycie przyczyniło się do rewitalizacji części śródmieścia.
Oczywiście nie ma mowy o tym, aby powrócić do zakopanego dziś zakola chwaliszewskiego z głównym nurtem Warty. Praca Pawła Garusa, który był moim dyplomantem, pokazuje, że to można zrobić nawet abstrahując od tego, czy się Wartę wykopie, czy nie. Robiąc jakiś znaczący obiekt na tym wymyślonym niedawno Trakcie Królewsko-Cesarskim. Garus proponował stworzyć przy swoim Pawilonie Wody na Chwaliszewie wielką sadzawkę, która byłaby rodzajem przestrzennego happeningu. Ciekawostką tego projektu jest to, że gdyby później ktoś chciał jednak całe stare koryto odkopywać, w miejscu tego obiektu byłoby już wszystko przygotowane.
Absolutnie wszystko jest możliwe. Jeżeli miasto chce dbać o swoją reputację, to powinno jak najszybciej skupić się na przywróceniu rzeki mieszkańcom. Nie można między najstarszą częścią miasta i polskiej państwowości, a dzisiejszym centrum Poznania lokować morza parkingów i jakiejś całkowicie przypadkowej zabudowy.

W Bredzie był podobny w swej skali problem jak w Poznaniu?

Oni odzyskali około 800 metrów rzeki. W Poznaniu zasypany kawałek koryta ma jakieś 600 metrów.

Wie pan ile oni za to zapłacili?

Akurat nie wiem ile to kosztowało w Holandii, ale mogę podać inny przykład, z Poznania. Wiem od jednego z budowniczych centrum handlowego na Grunwaldzie, że przy okazji tej inwestycji przerzucono 160 tysięcy metrów sześciennych ziemi. To jest około jedna czwarta starego koryta Warty. To była tylko jakaś część kosztów ich inwestycji, ale firmy komercyjne doskonale sobie z tym poradziły - z odkopaniem jednej czwartej koryta. Miasto nie dałoby rady odkopać całego? Centrum handlowe buduje się dwa lata. My tą strategiczną inwestycję moglibyśmy rozłożyć na 10 lat, tak jak to uczyniono w Bredzie.

Przeszkodą w rewitalizacji Chwaliszewa jest to, że trudno będzie znaleźć miejsce dla parkujących tam dziś samochodów. Ten sam problem musiał być w Bredzie.

To jest właśnie ciekawe, że w Bredzie 30 lat temu zrobiono w zasypanym korycie rzeki wielki parking. Potem jednak Holendrzy stwierdzili, że to był błąd i wykopali ten parking.
Musimy myśleć tak: gdyby tam była rzeka, to nikt by tego parkingu tam nie włożył. Nie byłoby takiej możliwości i gdzieś by i tak trzeba je zaparkować. Dlatego ochrona miejsc parkingowych to nie jest żaden argument w sprawie, czy stare koryto należy zagospodarowywać, czy nie.

Niektórzy architekci proponowali stworzyć w zakolu Chwaliszewskim podziemny parking pod lustrem wody. Pod płytkim basenem znalazłoby się miejsce na hale garażowe.

Tak. Podziemny parking proponowali m.in. w konkursie na zagospodarowanie Chwaliszewa i Starego Koryta Warty architekci W.Kolesiński I A. Kurzawski
Można powiedzieć tak: wszelkie opcje dla tego miejsce zostały pokazane w różnych pracach konkursowych. Od wpuszczenia wody w odkopane koryto, poprzez propozycje pośrednie, jak sadzawka przy pawilonie Pawła Garusa, po takie rozwiązanie, gdzie wody w ogóle nie ma, tak jak u kolegi Gurawskiego. On zamiast niej proponował utworzyć przestrzeń publiczną z rekreacyjnymi pomostami.
Wiemy też ze swoich i cudzych doświadczeń, jak kształtować rzekę. Jeżeli jest niestabilne zwierciadło wody, to należy robić progi wodne, jak na kanałach. Sfera techniczna wymaga pewnego uporządkowania, ale w Poznaniu mamy wielu ludzi, którzy się takimi rzeczami zajmują. Mamy dużą wiedzę na temat hydrologicznych i geologicznych uwarunkowań tego odcinka rzeki. Z resztą przekopanie ziemi byłaby tylko pewną częścią przedsięwzięcia, jakim jest rewitalizacja starego koryta Warty.

Do odtworzenia rzeki nie trzeba chyba przekonywać entuzjastów architektury i fanów przedwojennych pocztówek z mostem Chwaliszewskim. Obawiam się jednak, że władze miasta uznają, że na ten projekt nas dziś nie stać, bo przygotowujemy się do Euro 2012. A może istnieją jakieś argumenty ekonomiczne, które by je przekonały?

Myślę, że tak. Gdyby tam stworzyć dobrą przestrzeń, w której pojawiliby się ludzie, pociągnęłoby to za sobą kolejne, prywatne inwestycje. Ceny nieruchomości na Chwaliszewie pewnie by wzrosły. Ten rejon miasta ogólnie cały czas czeka na rewitalizację, a jakość tamtejszej zabudowy pozostawia wiele do życzenia. Jeżeli uda nam się ją z sukcesem zapoczątkować, uruchomiony zostanie cykl inwestycyjny. Inwestorzy stwierdzą, że to fajne miejsce, a w dziurze, która stała przez 50 lat pusta, pojawi się nowa kamienica.

W miastach, w których rzeka jest obecna, np. Wrocławiu, Rzymie czy Dublinie, jej brzegi są mocno zurbanizowane. W większości miejsc nad wodą biegną ulice, za którymi zaczynają się pierzeje kamienic. Obawiam się, że w Poznaniu próby utworzenia takiej przestrzeni mogłaby być oprotestowane. Historia wielu poznańskich inwestycji pokazuje, że dla poznaniaka tam gdzie była łąka, ma pozostać łąka, a tam gdzie od 50 lat była dziura, ma być nadal dziura.

Nie chodzi o zabudowywanie całego nadbrzeża. W kontekście Chwaliszewa mówimy o ucywilizowaniu, zurbanizowaniu małego kawałka brzegów, kilkaset metrów w okolicach Katedry. Kilkanaście kilometrów, które pozostaje, to są tereny zielone, łęgi, lasy.
Zmienia się koncepcja zagospodarowywania rzek. Już ich się nie zabetonowuje, jak robiło się kiedyś. Tworzenie tzw. twardego nadbrzeża w strefie najbardziej intensywnego użytkowania jest jednak niezbędne. W niektórych miejscach typowej zieleni nawet się nie da utrzymać i to nie jest tak, że jest ona zawsze najlepszym rozwiązaniem. Tam gdzie historycznie był port, nie rosły drzewa.
W Poznaniu mamy do czynienia z nadbrzeżnymi skarpami. Przykłady Seulu czy Lyonu pokazują, że można je świetnie wykorzystać w rewitalizacji, oplatając je roślinnością czy tworząc na nich stopnie, zniżającą się przestrzeń publiczną.
Nie wiem, czy ten mały fragment silnie zagospodarowanego poznańskiego nadbrzeża powinien sięgać z Chwaliszewa aż do Piotrowa. Nowe inwestycje Politechniki Poznańskiej w jakimś stopniu jednak ten wariant już przygotowały. Czeka on tylko na rozwinięcie.

Najbardziej dziś zurbanizowanym kawałkiem nadbrzeża jest osiedle mieszkaniowe i biurowiec przy ul. Szyperskiej. Pan jednak krytykuje tę zabudowę.

Ja się nie odnoszę specjalnie do tej zabudowy jako takiej. Na temat jej architektury krążą różne opinie. Mówię tylko o przestrzeni publicznej. Zabudowania na Szyperskiej zawłaszczyły w pewnym sensie ją, bo zamurowały widok na fragment miasta. Ani w jedną stronę nic nie widać, ani w drugą. Z ulicy Szyperskiej nie widać rzeki, a obserwator stojący po drugiej stronie Warty nie może już obserwować historycznej panoramy miasta.

Żeby było widać z Ostrowa Tumskiego np. Wzgórze Św. Wojciecha, budynki przy Szyperskiej musiałyby być o połowę niższe. Czy czasem budowanie tak niskich obiektów w centrum dużego miasta nie byłoby właśnie psuciem przestrzeni?

Podam przykład nowej inwestycji z Hamburga. Nie trzeba tłumaczyć, że jest to wielkie miasto stojące nad wodą. Rewitalizuje się tam pewną wyspę przejętą po przemyśle, co dodało miastu kolejne kilkanaście kilometrów zagospodarowanych nadbrzeży. Nie bali się tego zabudowywać, bo tam taka przestrzeń jest naturalna i oczywista. I co ciekawe: przygotowując ten masterplan, badano jak z głównego nurtu tej wody widać historyczną część miasta - wieże kościołów itp. Przygotowano następnie w planach miejsca, gdzie zabudowa została wyraźnie obniżona. Jeżeli chce się myśleć kompleksowo, to trzeba takie rzeczy też robić. Zgodnie z maksymą - " Pokażcie mi swoje miasta, a powiem wam kim jesteście"

Rejon Szyperskiej nie będzie już wpisany w program wracania rzeki miastu, bo prywatny inwestor postawił tam płot.

Niestety, miasto już sobie ten fragment odpuściło, wydzielając granice działki aż do rzeki. W ten sposób zawłaszczono pas potencjalnego bulwaru, coś co gdzie indziej jest publiczne - święte. Miejmy nadzieję, że nie zmarnuje szans na rewitalizację pozostałego nadbrzeża, które jeszcze mamy do dyspozycji.

Najczęściej czytane w tym tygodniu

Dziś w Poznaniu

Przed nami niebezpieczna noc. Jest ostrzeżenie meteo!
10℃
5℃
Poziom opadów:
3.1 mm
Wiatr do:
33 km
Stan powietrza
PM2.5
8.11 μg/m3
Bardzo dobry
Zobacz pogodę na jutro