Na placu Kolegiackim protestują w obronie dyrektor poznańskiego ZOO i jej zwierząt
Zapowiadany wcześniej protest rozpoczął się o godzinie 14.
Na placu Kolegiackim zebrały się osoby, przeciwne zwolnieniu Ewy Zgrabczyńskiej. "Jest ważna dla idei ochrony zwierząt, jest gwarantem walki z przemytem, pseudohodowlą, futrzarzami i myśliwymi. Nie została skazana, trwa postępowanie. Zatrzymanie z pogwałceniem praw człowieka powinno być oprotestowane, a Urząd Miasta i Prezydent powinni wesprzeć swego pracownika" - zapowiadali.
"Nie chcemy, by Ewa stała się ofiarą ukartowanej z góry hucpy. Protestujmy przeciwko odebraniu zwierzętom ich obrończyni, która nadal jest niewinna, a sprawa i nagonka są skandalem. Przywróćcie Ewę na jej stanowisko i pozwólcie dalej dbać o zwierzęta w zoo" - apelowali. Te same postulaty możemy usłyszeć dziś na placu Kolegiackim. "Prosimy przywróćcie panią dyrektor na stanowisko"- apelują zebrani przed Urzędem Miasta.
Przypomnijmy, że dyrektorce ZOO zarzucono m.in. działanie na szkodę miasta, pokrzywdzenie wierzycieli i nakłaniania świadka do składania fałszywych zeznań. Została zawieszona w pełnieniu obowiązków, nie może kontaktować się z pracownikami ZOO i wchodzić na jego teren. "Ewa Z. jest podejrzana o przekroczenie uprawnień funkcjonariusza publicznego i działanie na szkodę interesu publicznego, w tym oszustwa i przywłaszczenia mienia na szkodę Miasta Poznania oraz poświadczenia nieprawdy w dokumentacji. Stawiane zarzuty obejmują również ukrywanie majątku ze szkodą dla wierzycieli. Prokurator zarzuca podejrzanej także to, że wykorzystując swoje stanowisko poleciła pracownikowi ZOO złożenie korzystnych dla niej samej fałszywych zeznań" - podawała prokuratura. Jak podawało miasto powodem zwolnienia Ewy Zgrabczyńskiej była "utrata zaufania".
Dyrektorka ZOO już na początku marca wyraziła zgodę na publikację swoich pełnych danych oraz wizerunku. Na jednej z konferencji prasowej nie kryła, że jest zbulwersowana również samym zatrzymaniem. "Nie popełniłam żadnego z czynów, o których mowa w zarzutach" - mówiła. "Byłam brudna, umorusana, cuchnąca zwierzęcymi odchodami. Nie pozwolono mi zabrać ani leków. Tak jak stałam w lichutkiej kurtce zostałam zapakowana do auta z rękami z tyłu" - tłumaczyła. "Czuję się odczłowieczona, zdehumanizowana tą sytuacją, bez względu na to jak miałaby wyglądać kwestia merytoryczna jej rozwiązania" - dodała Zgrabczyńska.
Najpopularniejsze komentarze