Po latach starań udało jej się zajść w wymarzoną ciążę. W jej trakcie dowiedziała się, że ma raka. Potrzebna pomoc
31-latka podjęła heroiczną decyzję, która zmniejszyła jej szanse na wyleczenie.
Marta ze Śremu przez 2 lata walczyła o to, by zajść w ciążę. W końcu się udało. Wszystko było dobrze, do czasu. Mniej więcej w połowie ciąży Martę zaczęła boleć pierś. Profilaktycznie zrobiła badania w kierunku nowotworu, ale nie podejrzewała, że coś wykryją. Diagnoza była fatalna: nowotwór sutka.
- To był początek listopada, 5. miesiąc ciąży. Marta dostała wybór - rozwiązać ciążę i od razu rozpocząć leczenie, bardzo ryzykując życie nienarodzonego synka, albo poczekać. Z lekarzem zdecydowała zaczekać do 35 tygodnia ciąży. Wtedy synek dostał znacznie więcej szans na przeżycie... Ale Marty szanse spadały - wyjaśnia siostra Marty.
12 grudnia na świat przyszedł zdrowy Kubuś. Tego samego dnia miała się zacząć walka o życie Marty. - Niestety, na początku stycznia minęły już 2 miesiące od diagnozy, a chemia wciąż nie mogła się rozpocząć przez bardzo słabe wyniki krwi. Marta jest w szpitalu, lekarze robią, co mogą, by poprawić jej stan i walczyć z nowotworem i przerzutami, które już zdążył dać... W tym czasie całą rodziną na zmianę opiekujemy się Kubusiem. Jego tata musiał wrócić do pracy, z Martą też ktoś musi być. Radzimy sobie, jak możemy - dodaje.
Obecnie nie wiadomo, jakie konkretnie będą koszty leczenia kobiety. Zbiórka już jednak ruszyła. - To, jak będzie wyglądało leczenie, okaże się w trakcie. To, ile będzie kosztowało - także... Na ten moment szacujemy wszystkie dodatkowe koszta na 15 tysięcy złotych miesięcznie... Ogromna suma, dlatego postanowiliśmy poprosić o pomoc dla Marty. Do tego dochodzą niezwykle kosztowne badania genetyczne, które musimy zrobić we własnym zakresie. Nie wiemy, co przed nami. Musimy się przygotować na wszystko.
Pomóc można TUTAJ.
Najpopularniejsze komentarze