Marek Suski: nie słyszałem o zakażeniach koronawirusem w kościołach, to raczej strajki, na których pluje się na siebie
Choć obostrzenia dotykają kolejnych dziedzin życia, to kult religijny nie jest obiektem szczególnej uwagi rządzących.
O ile u progu pandemii np. kościoły rzeczywiście świeciły pustkami, to obecnie uczęszcza do nich coraz większa liczba wiernych. Świątynie często są przepełnione a limity, ustalone na poziomie jednej osoby na 15 metrów kwadratowych, to zwykle czysta fikcja. Oczywiście podobnie jest w wielu innych miejscach, np. autobusach czy sklepach, co rodzi pytanie o zasadność tworzenia przepisów, których nikt nie respektuje.
W poniedziałek gościem Radia Zet był Marek Suski. Posła PiS pytano m.in. o kwestię limitów w kościołach. Jak podkreślał wierni powinni zastanowić się nad rzadszym uczestnictwem w nabożeństwach lub wykorzystaniu do tego celu transmisji telewizyjnych, bo mogłoby to przyczynić się do spadku liczby zakażeń. - Chociaż nie słyszałem o wydarzeniach, które byłyby związane z kościołem i zakażeniami. To raczej te strajki, na których pluje się na siebie, roznosząc zarazę. W kościele nikt na nikogo nie pluje - ocenił polityk.
Beata Lubecka dopytywała czy PiS nie chce w tej sprawie zadzierać z Episkopatem. - Kościoły są dużymi obiektami, w których można zachować bardzo duża odległość. Tam nie ma bezpośrednich kontaktów, ludzie się przecież nie całują ze sobą - analizował poseł PiS.
Najpopularniejsze komentarze