Po pożarze na Grunwaldzie: spłonęła hala ze ścianą wspinaczkową
W niedzielę pisaliśmy o ogromnym pożarze, do którego doszło na Grunwaldzie. Choć początkowo podawano, że do zdarzenia doszło w hali magazynowej przy ul. Jeleniogórskiej, strażacy działali przy ulicy Smoluchowskiego. Zniszczeniu uległa hala, w której mieściła się ściana wspinaczkowa.
Około 50 strażaków pracowało przez cztery godziny w niedzielę na ulicy Smoluchowskiego 3a. - Zgłoszenie o pożarze otrzymaliśmy około godziny 18.30 - mówi Michał Kucierski, rzecznik poznańskiej straży pożarnej. - Początkowo informowano nas, że pali się hala magazynowa przy ulicy Jeleniogórskiej, ale ostatecznie był to obiekt zlokalizowany przy ulicy Smoluchowskiego - dodaje.
Nie była to hala magazynowa ani fabryczna. - W budynku o powierzchni około 1000 metrów kwadratowych znajdowała się ściana wspinaczkowa i infrastruktura z nią związana. Były tam m.in. meble - tłumaczy Kucierski. - Gdy dojechaliśmy na miejsce praktycznie cały obiekt był objęty pożarem. Występowało bardzo duże zadymienie, dym był widoczny z terenu niemal całego Poznania. Ogień szybko się rozprzestrzeniał - zaznacza.
Konstrukcja hali uległa zniszczeniu. Na rozmiar pożaru miały wpływ materiały, z których wykonano halę. Były to m.in. płyty i pianka poliuretanowa. - Dach "złożył się" w wyniku pożaru. Konstrukcja po prostu się zawaliła - mówi.
Wyjaśnianiem przyczyn pożaru zajmie się policja. Akcja strażaków zakończyła się przed 23.00.
Nieoficjalnie wiadomo, że ściana wspinaczkowa w budynku przy ul. Smoluchowskiego działała do czerwca ubiegłego roku. W ostatnim poście umieszczonym na Facebooku tego miejsca możemy przeczytać: "Z przykrością informujemy, że konfliktowa sytuacja z właścicielami nieruchomości, na terenie której powstała nasza ściana wspinaczkowa uniemożliwia normalne działanie obiektu. Prowadzimy rozmowy z właścicielami, od ich wyniku (a także od decyzji sądu) zależą dalsze losy ścianki".
Zarządca nieruchomości, Leszek Twyrdy przyznaje, że teraz najważniejsze jest zabezpieczenie terenu. - Nie można dopuścić postronnych osób i złodziei. Hala musi zostać rozebrana, bo jest niebezpieczna - mówi. - Nie mam pojęcia co się mogło stać. Straty to około 3 mln złotych. To jest sama wartość odtworzeniowa hali - dodaje.
Okazuje się, że w piątek w Sądzie Apelacyjnym w Warszawie uprawomocnił się wyrok przeciwko spółce, która wynajmowała halę i zalegała z czynszem. - Firma została usunięta z tego obiektu w ubiegłym roku za niepłacenie. Zaległości to około 100 tysięcy złotych. Zgłoszono upadłość tej spółki, wiem, że nie mają pieniędzy - kończy.
Więcej zdjęć z pożaru zobaczysz TUTAJ.